Kategorie
Libertarianizm

Aby się więcej nie wstydzić

Jeśli by się pokusić na małą sondę przeprowadzoną wśród mniej lub bardziej reprezentatywnej grupki obywateli naszego pięknego kraju, a dotyczącej zadowolenia owych obywateli z wypełniania przez państwo zagarniętych na siebie obowiązków, łatwo przewidzieć, jakie byłby rezultaty. Bo czy nasi obywatele zadowoleni się z tego, jak państwo wypełnia swoje podstawowe funkcje, czyli powiedzmy bezpieczeństwo wewnętrzne, zewnętrzne i wymiar sprawiedliwości?

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo zewnętrzne, to chyba niewielu z nas ma nadzieję, że Wojsko Polskie jest w stanie dać odpór jakiejkolwiek poważniejszej armii inwazyjnej, choćby niemieckiej, czy rosyjskiej? Wciąż mentalnie tkwiące we wzorcach LWP, upierające przy przymusowym poborze, na którego negatywną selekcję załapują się jedynie ci, którym nie udało się od niego wywinąć. Nie pomogą ani F16, ani nowe transportery, skoro wciąż dla każdego młodego człowieka istotnym hasłem jest „lepiej mieć stosunek z jeżem niźli rok być żołnierzem” (czy ile tam trwa obecnie zasadnicze niewolnictwo wojskowe, zwane dla kamuflażu „służbą” i „zaszczytnym obowiązkiem”).

Co do bezpieczeństwa wewnętrznego, nie wydaje mi się, aby obywatele mieli powody do zadowolenia. Policja co rusz daje pokazy nieudolności i niezdecydowania, szczególnie w sytuacjach, gdy mamy do czynienie z taką pospolitą przestępczością typu drobna kradzież czy napady. Dobrym przykładem była kuriozalna sytuacja, gdy obywatele doprowadzają złapanego na gorącym uczynku złodzieja pod siedzibę głównej komendy Policji, a tamtejsi funkcjonariusze są zupełnie bezradni i nie wiedzą, co zrobić. Ale czego wymagać od państwowych urzędników? Są przeważnie nieużyteczni w walce z przestępczością, która dotyka na co dzień wielu z nas, ale mężnie i z wielką pompą walczą z mafią, narkotykami i korupcją. Ale jak ktoś ukradnie nam rower czy komórkę, to nie ma na kogo liczyć. No i nie możemy liczyć też na siebie, bo zostaliśmy skutecznie rozbrojeni.

O wymiarze sprawiedliwości nie warto nawet pisać. Oczekiwanie latami na decyzję sądu już nawet nie jest śmieszne, bo jest po prostu straszne. Lepiej modlić się, aby nie musieć korzystać z usług sądów. No ale czego wymagać od urzędników państwowych, którzy skutecznie odcięli się od konkurencji i na dodatek mają świadomość pełnej bezkarności. Czy jest choć jeden obywatel zadowolony z naszego wymiaru sprawiedliwości? Jeśli tak, trzeba go jak najszybciej psychiatrycznie przeleczyć.

Tyle o minarchistycznych funkcjach państwa. Niestety Rzeczypospolita nie jest państwem minarchistycznym, ale nowoczesnym etatystycznym państwem demokratycznego socjalizmu. A to oznacza, że państwo przejęło na siebie i planuje przejąć jeszcze bardzo wiele funkcji.

Państwo zapewnia swoim obywatelom bezpłatną służbę zdrowia. Nie jest ona oczywiście bezpłatna, bo przecież musimy za nią płacić, często nawet dwukrotnie – w składce ubezpieczeniowej i bezpośrednio u lekarza. A jak się skusimy na skorzystanie z usług sektora państwowego, to szybko poznajemy jego uroki – oczekiwanie, niedostępność, konieczność „posmarowania”. I wciąż za mało pieniędzy przeznaczamy na służbę zdrowia. Obawiam się, że nawet gdybyśmy przeznaczyli na nią cały PKB, to i tak nie byłoby tej kasy wystarczająco wiele. No i nikt nie jest zadowolony, ani lekarze, ani też pacjenci.

Państwo buduje drogi. Jakie one są, każdy przecież wie, szkoda o tym pisać.

Państwo wciąż organizuje transport. Mamy Polskie Koleje Państwowe. I na początku XXI wieku zastanawiam się, po co?

Państwo walczy z bezrobociem. I jaki mamy rezultat? Choć w jednej dziedzinie jesteśmy w światowej czołówce.

Państwo zajmuje się pewnie jeszcze tysiącem innych rzeczy, których szkoda tutaj nawet wymieniać. Nawet jeśli nie zajmuje się nimi bezpośrednio, to je „reguluje”. A to oznacza, że psuje normalne mechanizmy rynkowe, które powinny sterować tymi rzeczami. Oczywiście wszystko w trosce o obywateli, bo przecież nie można zostawić wszystkiego niewidzialnej ręce rynku. A jak jest niewidzialna, to trudno się z nią „współpracuje”, a przecież nie o to chodzi, aby wszystkim było lepiej, ale o wybrane grono etatystów, które na tych wszystkich regulacjach chce ukręcić swoje lody.

Do czego prowadzi ten przydługi wstęp? Ano do tego, że pomimo pewnej generalizacji, której ponoć lepiej unikać, można śmiało powiedzieć, że czego państwo się nie czepi, to spieprzy. I potem trzeba to łatać i podpierać jakimiś Wielkimi Orkiestrami. Co gorsza większość z nas widzi to na własne oczy i zauważa, że jest źle.

Niemniej jednak, zawsze gdy pojawia się problem, rzesze obywateli domagają się, aby taką czy inną sprawą bezpośrednio zajęło się państwo, czy ją chociaż „uregulowało”. Ochoczo głosują na lewe i prawe partie, które obiecują, że zajmą się tym czy tamtym, że jakiś problem rozwiążą, byle tylko dać im władzę. Że napiszą i uchwalą prawo, które wszystko ureguluje i rozwiąże. Bo to najlepsza metoda – według nich problemów nie rozwiązują zainteresowani, ale problemy rozwiązuje się jedynie wtedy, gdy państwo czy jakaś komisja się nimi zajmie.

Jest problem z korupcją, powoła się państwowy urząd do walki z korupcją. Nie ma autostrad? Państwo je nam wszystkim pobuduje. Za mało miejsc pracy? Państwo coś zorganizuje. Nie ma mieszkań, czy są za drogie? Państwo je pobuduje w jakimś „narodowym programie budownictwa mieszkaniowego”. Nie kupują ludziska drogich, nowych samochodów? Uchwali się jakiś nowy ekologiczny podatek, który pozbawi obywateli możliwości posiadania zarówno starego, jak i nowego auta. Dzieci nie mają podręczników? Wprowadzi się ceny urzędowe na podręczniki. Przykłady można mnożyć, ale po co? Wystarczy śledzić codzienne wiadomości.

Ludzie, dlaczego jesteście takimi kretynami? Mają Anglosasi takie powiedzenie: „fool me once, shame on you, fool me twice, shame on me”. Oznacza ono, że jak ktoś nas raz oszuka, nie musimy się wstydzić, niech wstydzi się oszust. Ale jak oszuka ktoś nas ponownie, to wstydzić musimy się my. W dziedzinie powierzania państwu coraz większych uprawnień, powinniśmy mieć ze wstydu czerwone wszystko, od czubka głowy, po palce u stóp, gdyż tak dajemy się dymać etatystom. Bądźmy konsekwentni, jak widzimy, że państwo nie daje rady, nie dajmy się więcej nabierać. Jeśli nie wierzycie tym, którzy mówią, że państwo jest zawsze gorsze od prywaciarza, zaufajcie swoim własnym obserwacjom. A wtedy wniosek musi być tylko jeden. Państwo na śmietnik.