Kategorie
Ogólne

Koperta dla lekarza to nie korupcja

Oczywistym dla mnie jest, że walka z korupcją metodą „leczenia” objawów skazana jest na niepowodzenie. Niezależnie ile tam PiS, PO i im podobni obiecają zrobić w tej sprawie, to i tak korupcja nie zniknie, a można swobodnie założyć, że się zwiększy. Oni nie chcą zlikwidować przyczyn, ale jedynie „poszczypać” trochę skutki, aby zrobić sobie reklamę. To tak, jak z walką z narkotykami – im więcej się na nią wydaje, im wojna jest szerzej zakrojona i krwawsza, tym lepiej rozwija się narkobiznes i problem zamiast znikać, powiększa się. Ale dziś chciałbym napisać o pewnym rodzaju korupcji, który szczerze popieram i zawsze zżymam się, gdy mówi się o tym właśnie jako o korupcji. Chodzi o tzw. koperty wręczane lekarzom.

Dzięki Bogu, że lekarze jeszcze biorą i te „łapówki” mają realną moc działania. Inaczej wielu z nas cierpiało by choroby, a nawet było ich śmiertelnymi ofiarami. Tylko dzięki nim, nie wszyscy jesteśmy ofiarami bezpłatnej służby zdrowia – ani bezpłatnej, ani służby, ani też zdrowia. Fakt, że „korupcja” w medycynie kwitnie tak dobrze, jest namacalnym dowodem, że ludzie w prawdziwej potrzebie nie wierzą w „bezpłatną” pomoc lekarską. Gdy otrzymujemy tzw. gratis w okazji jakiejś akcji promocyjnej, raczej nie spodziewamy się otrzymania rzeczy specjalnie użytecznej, a już na pewno nie trwałej i niezawodnej. Ot, takie coś, co może się przydać, ale nie musi. Z pewnością nie chcielibyśmy być leczeni przy pomocy gratisów, nieprawdaż? Nic dziwnego, że gdy dochodzi do poważnego zagrożenia życia, większość z nas daje sobie spokój z zabawą gratisami, ale chce, abyśmy zostali właściwie potraktowani. Nie wręczamy lekarzom kopert, bo to jakaś specjalnie skorumpowana grupa, ale dlatego że od tego zależy nasze zdrowie i życie. Chcemy, aby lekarz potraktował nas jako klienta, a nie uciążliwy obowiązek. Chcemy zostać wyleczeni i chętnie za to zapłacimy. Na to chyba warto wydać trochę kasy, skoro nie żal nam jej na zaspokajanie o wiele mniej istotnych potrzeb.

Lekarze przynajmniej, w odróżnieniu od innych skorumpowanych grup, np. urzędników, przynajmniej robią coś pożytecznego, niezależnie od tego, czy dostają łapówki, czy nie. Korumpowanie ich polepsza działanie niewydolnego, ale przynajmniej pożytecznego systemu. „Smarujemy” łapówkami maszynę, aby lepiej pracowała. W przypadku urzędników łapówki raczej służą do odrdzewiania niepotrzebnego nikomu mechanizmu, który musimy przesuwać z kąta w kąt, bo zawsze zawadza i niczemu nie służy.

Oczywiście system też nie jest bez winy. Centralnie sterowana gospodarka to gospodarka niedoboru, więc trudno się dziwić, że funkcjonują w służbie zdrowia podobne mechanizmy, jak w całej gospodarce realnego socjalizmu. Żadna reforma tego nie zmieni, ani karta praw pacjenta, ani spektakularne akcje antykorupcyjnych oddziałów policji (prokuratury czy też ABW, bo nie wiem komu lekarze podlegają, zresztą mam wrażenie, że za dużo u nas ciał o podobnych zadaniach). Niemniej jednak, ludzie płacą „bezpłatnym” lekarzom także wtedy, gdy akurat nie ma niedoboru, bo chcą, aby lekarz miał właściwą motywację. Ja nie chcę, aby mnie leczył lekarz jedynie napędzany powołaniem do zawodu (to może dobra motywacja dla księdza). Chcę, aby leczył mnie także zmotywowany chęcią utrzymania właściwej relacji klient – sprzedawca. Motywowany żądzą zysku. Bo to piękna siła napędowa.

Tylko dlatego że zjawisko „korupcji” wśród lekarzy istnieje i ma się dobrze, mam wciąż nadzieję, że w przypadku, gdy będę pomocy lekarskiej potrzebował, nie będę całkowicie na łasce naszego socjalistycznego systemu. A dopóki ten system istnieje w swojej obecnej, socjalistycznej formie, będę bronił prawa lekarzy do „kopert”. W trosce o swoje zdrowie i życie.