Wyobraź sobie następującą sytuację. Jesteś młody, wysportowany, sprawny, ba, jesteś nawet wyszkolonym żołnierzem, który poznał smak prawdziwej wojny. Idziesz ze swoją żoną do kina, aby się odrobinę rozerwać. W kinie bywa różnie, bo przecież towarzystwa się nie wybiera, więc czasem trafi się jakieś bydło, które nie umie się na filmie zachować. Zapłaciłeś za bilet i chcesz spokojnie obejrzeć film. Zwracasz gówniarzerii uwagę, ale ta nie bardzo chce słuchać, bo czuje się w grupie pewnie. Dopiero interwencja pracowników kina sprawia, że towarzystwo opuszcza seans i możesz obejrzeć film spokojnie. Zapominasz o sprawie.
Niestety, banda wyrostków nie zapomina. I tak nie ma nic lepszego do roboty. Czeka więc cierpliwie aż wyjdziesz z kina. I wtedy cała grupa atakuje. Padasz pod ciosami. Bandyci nie zadowalają się spuszczeniem ci łomotu, ale jeden z nich atakuje także twoją żonę, nokautując ją celnym ciosem.
Nagle atak kończy się, wyrostki rozbiegają się. Pojawia się policja, oczywiście za późno (gdyby byli na miejscu, nie doszło by do tego zdarzenia, bo bandyci nie atakują, gdy policja jest na miejscu), ale przynajmniej udaje im złapać kilku nastolatków.
Taką, mniej więcej, historię opowiada poniższe wideo:
Na samy końcu pada kluczowa informacja, która pozwala lepiej zrozumieć to, co się wydarzyło. Otóż napastnicy nie dlatego zrezygnowali z ataku na parę, bo się zmęczyli, czy znudzili. Jeden z postronnych świadków, jak się go określa – dobry Samarytanin – ruszył do swego samochodu, wyciągnął z niego pistolet i pokazał go napastnikom. Dopiero to spowodowało, że bandyci przestali atakować i zaczęli salwować się ucieczką.
Nie pomogła więc młodość, siła, a nawet wojskowe wyszkolenie. Potrzebny był ktoś z boku, kto miał narzędzie, które pozwoliło mu sprawnie zmierzyć się z dwudziestoosobową bandą, z którą nie miał szans nieuzbrojony marine.
Ale, po co nam broń, przecież zawsze damy sobie radę, no nie? Poza tym, przecież jest bezpiecznie, taka historia nie ma prawa wydarzyć się w naszym spokojnym kraju.
Akurat.