Taki właśnie morał płynie z tej historii:
Taksówkarz przez kilka godzin popijał w barze piwo. Wyszedł około godz. 2, gdy lokal zamykano.
– Wówczas napadło na niego trzech mężczyzn, którzy także pili piwo w moim lokalu – opowiada właścicielka.
Jeden z napastników uderzył taksówkarza butelką w głowę. Wtedy mężczyzna wyciągnął z kabury broń. Najpierw oddał strzały ostrzegawcze w ziemię, później w kierunku napastnika, który ruszył w jego stronę. 41-latek został ranny w brzuch. Z uszkodzoną nerką trafił do szpitala, gdzie był operowany. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
[…]
Taksówkarz miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Pistolet glock 17, z którego strzelał, posiadał legalnie. Oddał z niego cztery strzały. Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty przedstawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa.
Jak zwykle prokuratura dzielnie oskarża i idzie po linii najmniejszej oporu. Strzelał? Strzelał. Znaczy usiłował. A bezbronnego, to by go najwyżej skatowali, wylizałby się może i nie miał tych nieprzyjemności.