Kategorie
Libertarianizm

KFC i studzienki

Firma KFC zaoferowała miastu Chicago usługę naprawy pokryw studzienek na ulicach w zamian za umieszczenie na nich swojego logo. Miasto nie zgodziło się, rzecz jasna ze względu na niebezpieczeństwo związane z odwracaniem uwagi kierowców przez takie reklamy. Ostatecznie zawsze może kosztem remontów obciążyć podatników, a przecież dziurawe drogi i zepsute studzienki są znacznie bezpieczniejsze niż zreperowane z namalowanymi reklamami KFC, no nie?

Dobry komentarz z blogu Mises.org:

Ale dlaczego studzienki oraz utrzymanie dróg w ogóle jest problemem? Rządy przez stulecia przekonują nas, że muszą być właścicielami dróg, że nikt inny nie może się tym zajmować, a budowa i utrzymanie dróg jest jednym z powodów, dla których właśnie musimy mieć rząd.

Mimo to, rządy fatalnie sobie z tym radzą. Niemalże codzień dochodzą nas raporty of walących się mostach, rozpadających się drogach i ogólnych koszmarnych problemach z infrastrukturą. I to przyłapało rząd z zaskoczenia? Czas życia dróg i mostów nie jest specjalną tajemnicą. Skoro drogi są specjalnością rządów, dlaczego sobie z tym tak marnie radzą, czemu nie zauważają, że mosty są w takim marnym stanie? Jakby to był problem, którego nie można było przewidzieć.

Tak więc teraz, w całej Ameryce, na poziomach lokalnych, stanowych i federalnych, Amerykanom oznajmia się, że trzeba podnieść podatki, aby naprawić drogi i mosty. Ale dlaczego? Przecież już mamy podatki na ten cel. Wpływy podatkowe na to opierają się o opłaty rejestracyjne, podatek w benzynie i dochodowy. A te podatki wzrastają albo ze zwiększeniem się ilości samochodów na drogach, albo z ilością przejechanych mil, albo ze wzrostem populacji, albo ze wzrostem ekonomicznym. Innymi słowy, wpływy z podatków wzrosły wielokrotnie, ale wciąż mówi się nam „ops, zapomnieliśmy o drogach, więc dajcie więcej kasy”.

Jak widać, w Ameryce rząd stosuje te same triki, co nasz, jeśli chodzi o wyciąganie pieniędzy rzekomo na drogi. I trzeba przyznać, że akurat w Illinois stan wielu dróg lokalnych nie odbiega od tego, co widzimy u nas w kraju. Jak widać nie jest to kwestia ilości pieniędzy, ale tego samego zepsutego konceptu – rząd zawłaszcza sobie jakieś dziedziny życia pod pretekstem, że jest dla nich najlepszym rozwiązaniem, po czym zupełnie sobie z tym nie radzi, bez względu na ilość zagrabionych na cel pieniędzy.