Bardzo ciekawy artykuł (po angielsku) opisujący zjawisko, o którym już wspominałem – patentowy terroryzm.
Zjawisko to polega na tym, że powstają specjalne firmy, którym jedynym celem jest gromadzenie jak największej liczby patentów, które następnie używane są do wyłudzania pieniędzy od innych firm pod groźbą wytoczenia im kosztownych procesów sądowych. Patentowi terroryści wykupują patenty lub nawet całe upadające firmy z ich patentami, przeważnie pozbawiając wpływu na dalsze losy patentów ich oryginalnych wynalazców. Następnie armie prawników wyszukują inne firmy, których profil działalności lub produkty mają charakter zbliżony do tego, czego strzegą posiadane przez terrorystów patenty. Następnie grożąc kosztownym procesem o naruszenie praw patentowych terroryści wymuszają uiszczanie stosownych opłat licencyjnych. Terroryści dobierają sobie takich przeciwników, którzy wiedząc, jak kosztowne są procesy o udowodnienie swoich praw patentowych, chętnie pójdą na ugodę, która będzie ich znacznie mniej kosztowała. Mniejsze firmy często nie mają nawet takiej możliwości i znalezienie się na celowniku terrorystów oznacza dla nich zagładę.
Oczywiście, nie ma się czemu specjalnie dziwić. Skoro prawo gwarantuje wynalazcy – a właściwie właścicielowi patentu – pełne prawo do wykluczania innych z możliwości używania i rozwijania podobnych ideii i wynalazków, to trudno się dziwić, że znajdują się chętni do skorzystania z takiej możliwości. Argumentacja, że patenty służą promowaniu wynajdowania nowych pomysłów, zapewniają możliwość zwrotu inwestycji, czy chronią wynalazców, nie znajduje w tym przypadku żadnego potwierdzenia. Terroryści patentowi nie są zainteresowani postępem czy udoskonalaniem posiadanych przez siebie wynalazków – używają ich jedynie jako kija bejsbolowego służącego do skuteczniejszego rabowania innych. Oryginalni wynalazcy raczej nie dostają nic z opłat licencyjnych i z pewnością nie zachęca ich to dalszej innowacyjności. Ludzkość niewiele zyskuje, bo chronione produkty i pomysły nie zostają wprowadzone na rynek – terroryści nie są wcale nimi zainteresowani, a jedynie możliwościami wyłudzeń, które oferuje im system patentowego monopolu.
Zamiast spodziewanego postępu mam zastój, a czasem wręcz regres, gdyż wiele innowacyjnych produktów nie pojawia się na rynku właśnie dlatego, że mogłyby zwrócić na siebie uwagę patentowych terrorystów. A nikt nie chce znaleźć się na takiej liście celów, jeśli nie ma równie skutecznej i licznej armii prawników, czy obszernego patentowego portfolio, które mogłoby być użyte przeciwko terrorystom.