Lubię jajka i lubię, gdy są odpowiednio przygotowane – jajka na miękko są całe na miękko, a na twardo są kompletnie ugotowane na twarde. Nie cierpię stanu pomiędzy tymi stanami, niezależnie czy chciałem jajko na miękko czy na twardo. Dotychczas gotowanie jajek to było takie losowanie, szczególnie w przypadku jajek na miękko, bo te na twardo można gotować i pół godziny dla pewności (i marnować czas). Wiedziałem, że są urządzenia do gotowania jajek – jajowary – ale jakoś bałem się, że nie będą działać. Jakoś nikt nie chciał podzielić się wrażeniami z użytkowania takiego urządzenia, więc teraz naprawiam ten brak na rzecz innych szukających tej wiedzy.
Kupiłem jajowar w efekcie impulsu – była promocja w supermarkecie i spodobał mi się ten konkretny model:
Jak to działa? Bardzo prosto – jest to łaźnia parowa, w której para gotuje nam do 6 jajek na wybraną miękkość. Wlewamy odmierzoną ilość wody dołączoną miarką, nakłuwamy skorupkę jajka dołączonym „szpikulcem” w szerszej jego części, tam gdzie jest komora powietrzna, aby nie pękło podczas gotowania, wkładany go w specjalną ramkę, odpalamy urządzenie przyciskiem i czekamy na sygnał zakończenia gotowania. Regulator twardości gotowania to zwykły timer, który po prostu daje znać sygnałem, że trzeba urządzenie wyłączyć. Nie jest to idealne rozwiązanie – nie ma jakiegoś czujnika miękkości, a opiera się na nieźle wyliczonym czasie – ale i tak efekty znacznie przekraczają to, co osiągałem przy tradycyjnym gotowaniu z zegarkiem w ręku. Powtarzalność efektów jest bardzo duża i należy jedynie nauczyć się brać poprawkę na wielkość gotowanych jaj.
Z pewnością jest to urządzenie wygodniejsze niż tradycyjna metoda. Zużywa mniej energii, gdyż podgrzewa jakieś 1/3 szklanki wody zamiast całego garnka i gotujemy tylko tyle czasu, aby osiągnąć pożądaną miękkość. Koniec z gotowaniem dla pewności, no i nie potrzeba patrzeć na zegarek czy używać minutnika. Jestem bardzo zadowolony z zakupu i żałuję, że nie zdecydowałem się wcześniej. Bo warto.