Kategorie
Libertarianizm

Radio BIS

Jestem zagorzałym przeciwnikiem wszystkiego, co państwowe, w tym państwowego radia, zwanego dla niepoznaki publicznym. Niestety, najczęściej słuchaną przeze mnie stacją przez ostatnie 2 lata było, o zgrozo, państwowe Radio BIS. Na Biskę przesiadłem się z Radiostacji, która po przejęciu przez medialny konglomerat związany z Radiem Zet, została przeformatowana na „młodzieżówkę” właśnie Zetki. Owszem, czasem słucham Radiostacji, ale generalnie znacznie bardziej przypadła mi do gustu Biska, bardziej różnorodna muzycznie i wypełniona czasem dość ciekawymi audycjami – bo na starość już nie muszę mieć radia wyłącznie muzycznego. Czasem fajnie posłuchać ciekawych ludzi, czy dowiedzieć się czegoś interesującego o świecie.

PiS wygrał wybory i, zgodnie z tradycją, ruszył po swoje. Jak każda formacja wcześniej i każda w przyszłości, postanowili porządzić w państwowej telewizji i w radiu. Zajęli się też Biską, bo ostatecznie to też jakieś radio do zagospodarowania. Wywalili z mety za bardzo lewicujących prowadzących. Niestety, zapowiedzieli znaczące zmiany repertuarowe, co jednoznacznie pokazało, że zniknie najciekawsze muzycznie radio w Polsce. Niespecjalnie akurat zależało mi na muzyce gotyckiej, metalowej, czy punkowej, ale industrial i mocniejsza elektronika była mi bliska, a takiej muzyki można było posłuchać jedynie w Bisce. Co gorsza okazało się, że najciekawsi prezenterzy także nie mieszczą się nowej formule, poza tym ma to być radio „inteligentne, oddychające, uśmiechnięte i rozkołysane”, co w ustach człowieka „prawicy” nie może wróżyć nic dobrego.

Słuchacze oczywiście byli oburzeni, zorganizowali akcję protestacyjną, której rezultaty były łatwe do przewidzenia, czyli żadne. Nie pierwsza to akcja przeciwko zmianom w radiu i nie ostatnia.

Problem w tym, że słuchacze radia powinni protestować w najprostszy i najskuteczniejszy sposób – „nogami” – czyli wybierając po prostu inną stację. Tak powinno to działać w teorii, w sytuacji, gdy mamy do czynienia z wolnym rynkiem. Niestety, Biska to radio państwowe, czyli nieczułe na rynkowe manewry, a na dodatek jest jednym z niewielu graczy na maksymalnie regulowanym rynku, który z wolnym nie ma nic wspólnego. Nic dziwnego, że jak Biska przestaje grać industrial, to nie zagra go nikt i nie pomoże na to żadna protestacyjna akcja.

Młodzi ludzie! Zamiast protestować, lepiej zastanówcie się, dlaczego do tego wszystkiego doszło.

Istnieją w naszym kraju radia państwowe, które rzekomo mają „misję”, czyli realizując jakieś zadania, których nie realizowałby radia komercyjne. Być może to i prawda, ale przecież nie muszą istnieć jedynie radia komercyjne, bo nie każde radio prywatne musi mieć za cele zarabianie kasy. Oczywiście prawdziwą misją państwowego radia i telewizji jest propaganda proreżimowa, oraz dostarczanie swoim krewnym i znajomym posad oraz intratnych kontraktów. Nie na darmo mamy w tych instytucjach do czynienia ze znacznym przerostem zatrudnienia i całą gamą firm-pijawek, które dzięki układom chcą się pożywić kasą z podatku (abonamentu) i reklam.

Ponieważ radio państwowe nie musi mieć słuchaczy, nie boi się ono żadnych protestów. Radio państwowe nie upadnie, nawet jak nie będzie go słuchał nikt. W takiej sytuacji najwyżej zostanie zlikwidowanie odgórnie, jako bezużyteczne narzędzie propagandy. A dopóki może być narzędziem propagandy i dojną krową, zawsze znajdzie się ktoś z reżimu, kto będzie chciał tym podwórkiem porządzić. Bo tak działają państwowe firmy.

Mimo że nie muszą troszczyć się o wpływy, radia państwowe jednak lubią mieć jeszcze więcej kasy do podziału, a więc pełnią jeszcze jedną szkodliwą funkcję – nieuczciwie konkurują z radiami prywatnymi. Sprawiają, że stacje muszą ostrzej walczyć o reklamę i słupki słuchalności, a co za tym idzie, niechętnie robią eksperymenty z nietypowym repertuarem. To dlatego czołowe pod względem słuchalności radia upodabniają się tak do siebie – bo to gwarancja odpowiedniej słuchalności. I nie ma tutaj miejsca na oryginalność.

Sam rynek radiowy jest oczywiście maksymalnie uregulowany – dba o to skutecznie każdy kolejny sejm i KRRiT. To Rada zapewnia, że nie ma w mediach radykalnej krytyki – nikt, kto zainwestował w media nie zaryzykuje koncesji, którą Rada może mu po prostu odebrać. To ta sama Rada decyduje, ile będzie rozgłośni radiowych w Polsce i dba, aby interesy radia państwowego i radia prywatnego (należącego jednak do ludzi z układu, jeśli ktoś pamięta jak rodziły się prywatne ogólnopolskie radia). Dba także, aby nie dopuścić do zbytniej konkurencji, która mogłaby zagrozić układowi. Ba, która mogłaby doprowadzić do pojawienia się radiostacji niszowych, grających taką muzykę, którą właśnie wyrzucono poza nawias oficjalnych mediów. I nie dajmy się nabrać, że stoją za tym jakieś techniczne przeszkody – w samym Londynie jest chyba więcej pirackich rozgłośni niż w całej Polsce legalnych!

Jeśli nie chcemy, aby sytuacje podobne do tej z Radiem Bis powtarzały się regularnie, to bądźmy zwolennikami:

  1. Całkowitej prywatyzacji radia państwowego – nie jest do niczego potrzebne.
  2. Prywatyzacji dostępnego pasma, które w przyszłości pewnie zostanie zastąpione radiem satelitarnym pozbawionym takich technicznych ograniczeń.
  3. Likwidacji koncesji w zakresie nadawania – każdy nadawca powinien nadawać co tam sobie chce i ile dysponuje odpowiednią częstotliwością.

Tylko takie rozwiązania zapewnią nam swobodę wyboru i skuteczny protest – poprzez zmianę kanału na taki, który nam bardziej odpowiada.

A tak naprawdę, już wkrótce rozterki te rozwiąże technologia. Już obecnie radia internetowe dostarczają dowolną ilość muzyki dobranej do każdego gustu. Być może w niedalekiej przyszłości, w dobie powszechnego dostępu bezprzewodowego do Internetu nie będzie potrzeby posługiwać się tradycyjnym radiem. I KRRiT plus radia państwowe pójdą w zapomnienie. Czego sobie i wszystkim życzę.