Gdy pojawiają się dyskusje na temat liberalizacji prawa w Europie w zakresie narkotyków, wtedy na myśl dyskutantom przychodzi Holandia, ostatnio Czechy, ale mało kto wie (no ja nie wiedziałem), że w tej kwestii najdalej w Europie posunęła się Portugalia. W 2001 roku oficjalnie stała się pierwszym europejskim krajem, w którym nastąpiła pełna abolicja kar za posiadanie narkotyków na własny użytek. Handel dalej jest karany, ale używający narkotyków mogą spać spokojnie, bez obaw, że na wiele lat zasilą państwowe więzienia. Zamiast do kicia, otrzymują szansę odwyku, z której mogą nie skorzystać, bez żadnych konsekwencji.
I co? Ano Apokalipsy nie było. Portugalia nie stała się krajem pełnym narkomanów, co prorokują przeciwnicy liberalizacji anty-narkotykowych praw. Okazało się, że ilość nadużywających narkotyki spadła, podobnie zachorowalność na kojarzone z narkotykami choroby (AIDS). Zwiększyła się ilość chętnych do wyrwania się ze szpon nałogu. Problem narkotyków został zredukowany do poziomów, o których państwom najmocniej wojujących z narkotykami może się jedynie marzyć.
Oczywiście dla mnie to rozwiązanie połowiczne, bo wciąż państwo zajmuje się tam czymś, czym nie powinno: leczeniem uzależnionych, walką z handlem narkotykami i wtrącaniem się w dobrowolne kontrakty pomiędzy dorosłymi. Choć to krok w dobrym kierunku, to zwolennicy państwowych regulacji wszystkich dziedzin życia, także tych, w których chcącemu przecież nie dzieje się krzywda, zignorują dane napływające z Portugalii i dalej będą próbowali zbudować nowy, jeszcze wspanialszy świat.