Nie, nie chodzi o przeglądarkowe „ciasteczka”, czyli cookies, które stały się tematem przynajmniej z grubsza znanym każdemu użytkownikowi sieci, dzięki czuwającym nad naszym bezpieczeństwem urzędnikami. Tym razem o sprawach poważniejszych, czyli znów o broni palnej.
To, że w Polsce hoplofobia ma się dobrze, to rezultat kilkuset już lat warunkowania, przez obcych i własnych okupantów. Tzw. przeciętny człowiek wie, że broń to zło, które zamienia każdego porządnego człowieka w pałającego żądzą krwi potwora i jedynie niebywałe zdolności przewidywania tego stanu rzeczy rządzących nami panów uchroniły Polskę przed spłynięciem krwią. Próba podjęcia dyskusji na ten temat przeważnie kończy się lekkim napadem histerii i roztaczaniem makabrycznych wizji.
Co dziwniejsze, w USA, w kraju, który ma największe na świecie nasycenie bronią palną (88%, czyli 0,88 sztuki broni na każdego obywatela), można by się było już z tematem broni oswoić. Przynajmniej zorientować się, że te setki milionów sztuk broni nie zamieniły Ameryki w strefę wojny (za wyjątkiem opanowanych przez kolorowe gangi dzielnic dużych miast, ale to temat na inną rozmowę). Cytując klasyka, „był czas przywyknąć” i zorientować się, że broń sama nie strzela, oraz że broń nie czyni z dobrych ludzi bandytów.
Wystarczy jednak medialnie nagłośniona akcja jakiegoś szaleńca i zaraz w ludziach ujawniają się pokłady irracjonalności i pojawia się ostra forma hoplofobii, która przybiera chorobliwe formy w postaci postawy „zero tolerancji dla broni w szkołach”.
- 24 lutego 2012 – rysunek czterolatka sprawił, że jego ojciec został aresztowany i przeszukany, a dzieci poddane przesłuchaniu przez opiekę społeczną. Rysunek przedstawiał plastikową zabawkę jednego z kolegów.
- 28 sierpnia 2012 – trzyletni głuchy przedszkolak zostaje zmuszony do rezygnacji z przedstawiania się, gdyż do przedstawienia swego imienia – Hunter (Myśliwy) – w języku migowym używał gestu dłońmi przedstawiającego pistolet.
- 2 stycznia 2013 – sześciolatek zostaje zawieszony za złożenie rąk w kształt pistoletu.
- 2 stycznia 2013 – licealista zostaje zawieszony za umieszczenie tapety z wizerunkiem AK-17 na pulpicie swojego szkolnego laptopa.
- 22 stycznia 2013 – pięciolatka zostaje zawieszona z powodu „zagrożenia terrystycznego” za rozmowę na temat „strzelania” przy użyciu pistoletu-maszynki do baniek mydlanych opatrzonego wizerunkiem Hello Kitty.
- 14 stycznia 2013 – jedenastolatka otrzymuje reprymendę oraz zostaje postraszona policją za przyniesienie do szkoły „pistoletu” z kartki papieru.
- 29 stycznia 2013 – pięciolatek zostaje postraszony karą zawieszenia za zbudowanie pistoletu z klocków Lego na zajęciach pozalekcyjnych. Ten recydywista wcześniej „zbudował” pistolet ze swoich dłoni.
- 29 stycznia 2013 – dwunastolatek rozmawia o zabawkowym plastikowym pistolecie na gąbkowe strzałki (Nerf gun) – w rezultacie podsłuchanej rozmowy szkoła zostaje zamknięta i ogłoszony zostaje alarm.
- 1 lutego 2013 – dziewięciolatek zostaje zawieszony za przyniesienie do szkoły breloczka do kluczy w kształcie zabawkowego pistoleciku o długości 5 centymetrów.
- 5 lutego 2013 – dziesięciolatek dostaje się w ręce policji i zostaje oskarżony o wykroczenie polegająca na pokazywanie broni. Broń jest plastikową zabawką z pomarańczową końcówką lufy.
- 4 marca 2013 – siedmiolatek zostaje zawieszony za wygryzienia ciasteczka w kształt pistoletu i „strzelanie” z niego.
I na koniec prawdziwa perełka histerii:
To wszystko, rzecz jasna w trosce o bezpieczeństwo dzieci, bo przecież nie nie można zlekceważyć żadnych sygnałów wobec potencjalnych zagrożeń, szczególnie ze strony wypieków. Histeria hoplofobów nasila się i ten irracjonalny strach przenosi się na dzieci. Te same, które przecież trzeba chronić „za wszelką cenę”, bo przecież „wszystkie dzieci są nasze”.
Połączenie państwowej edukacji, kolektywizmu, totalniactwa i medialnego terroryzmu nie może prowadzić do niczego dobrego. W opisanych przypadkach nikomu nic się nie stało i nie mogło się stać, a jedyni naprawdę nieodpowiedzialni za terror i strach kretyni nie zostali ukarani.