Jeszcze kilka lat temu takie urządzenie bardzo by mnie rajcowało. Promise Seven – elektroniczna skrzyneczka, która nagrywa ciągle 60 stacji telewizyjnych i radiowych platformy Freeview. Nagrywa wszystko, a nie jedynie wybrane pozycje jak inne urządzenia typu PVR, które stały się obecnie ważnym elementem przytrzymującym widzów przy tradycyjnych odbiornikach. Jego dysk jest na tyle duży, że wystarcza na przechowanie tygodniowego zapisu. Wystarczy włączyć menu, wybrać dowolny program z mijającego tygodnia i go sobie wygodnie obejrzeć. Cała ta przyjemność za jedyne 2 tysiące funciaków, już z VATem, czyli po naszemu za 10 tysięcy złotych.
Byłoby to fascynujące urządzenie, gdyby nie to, że technologicznie jest to sprzęt zupełnie niepotrzebny i na starcie koncepcyjnie przestarzały. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, aby techniczny odpowiednik tego urządzenia postawić w jednym miejscu, przy jakimś serwerze, który następnie dostarczy wybrany program dowolnej liczbie odbiorców, za cenę będącą ułamkiem tej kwoty, wystarczającą na pokrycie kosztów transferu danych z serwera do użytkownika. Ba, jeśli by dobrze to policzyć, to można by dostarczać programy za darmo, tak jak dostarcza firma Freeview, z oferty której urządzenie korzysta – ostatecznie nadawcom, którzy zarabiają na reklamach powinno zależeć na dotarciu do oczu odbiorców tych reklam. I taki scentralizowany rejestrator nie musiałby przechowywać zaledwie tygodnia materiału, ale całe lata – ostatecznie nośniki danych są dość tanie. Co więcej, tak serwowane programy telewizyjne można byłoby oglądać na telewizorach, komputerach, laptopach, tabletach, a nawet smartfonach, praktycznie wszędzie tam, gdzie dociera dość dobry internet. Dlaczego więc miałaby nas zachwycać ta, dość droga skrzyneczka? Co więcej, jeśli chcielibyśmy skorzystać z dobrodziejstw tej techniki na większej liczbie telewizorów, to musimy sobie sprawdzić system Promise Home, za jedyne 5 tysiaków (wciąż funtów).
Niestety, tak musi funkcjonować świat, w którym normalne wolnorynkowe rozwiązania zostają zakładnikami skostniałych monopoli, które nie chcą zauważyć, że technika nie stoi w miejscu. To dzięki monopolom rzeczy łatwe muszą być trudne, a przedsiębiorcy muszą składać zupełnie niepotrzebne obietnice.