Dziś obszerny cytat z tekstu Jakuba Bożydara Wiśniewskiego „Fixing an Upside-Down World” z portalu LewRockwell.com w moim tłumaczeniu:
Przesądy te zakorzenione są w zaprzeczaniu istnienia logicznej struktury ludzkiego działania oraz w konsekwentnym negowaniu praw ekonomii. To sofizmaty, które sprawiają, że ludzie wierzą, że posiadając wystarczającą determinację i siłę przymusu, jakoś uda się wyeliminować ograniczenia rzadkości dóbr. To te domniemane panacea tak chętnie rozpowszechniane przez reprezentantów politycznie ustosunkowanych grup specjalnych interesów, których rzekome efekty często określane są jako „paradoksalnie zbawcze” czy „nieintuicyjnie korzystne”. Zebrane w kupę, tworzą wizję świata do góry nogami, którego mieszkańcy mają wierzyć w między innymi takie rzeczy:
- Że jedynym sposobem, aby obronić się przed przemocą, agresją i przymusem jest stworzenie i stałe wspieranie wielkiego, monopolistycznego aparatu zinstytucjonalizowanej przemocy, agresji i przymusu, którego reprezentanci choć nie są posiadaczami aktywów tej instytucji, to przypisują sobie prawo do wywłaszczania prywatnych właścicieli w celach, których użyteczność sami sobie określają.
- Że gospodarka wolnorynkowa, której uczestnicy – aby prosperować – muszą dostarczać sobie wzajemnie produktywnych dóbr i usług, a także ponosić pełną odpowiedzialność finansową za potencjalne niepowodzenia swych działań, może przetrwać, jedynie gdy zostanie poddana regulacjom monopolistycznych grup nie-producentów, którzy zawsze mogą przerzucić koszty swych niepowodzeń na ramiona producentów.
- Że instytucja, które pod przymusem narzuca innym swoje usługi bezpieczeństwa, jednostronnie określając ich cenę i siłą wyklucza jakąkolwiek konkurencję w tym obszarze, nie będzie próbowała czerpać korzyści z inicjowania konfliktów, czy z przyzwalania na ich rozwój, zamiast rozwiązywać je, czy zapobiegać ich powstawaniu, i że scedowanie zadania wymiaru sprawiedliwości na taką instytucję nie będzie prowadziło do ciągłego obracania sprawiedliwości na jej korzyść.
- Że postęp gospodarczy nie jest głównie powodowany przez procesy, które pozwalają na zwiększenie wartości produktywności – takie jak rozszerzanie i intensyfikowanie podziału pracy, inwestowanie w bardziej okrężne procesy produkcji, oraz oszczędzanie, które dostarcza środków dla takich inwestycji – ale przez procesy, które niszczą ową wartość, czyli wydatki, konsumpcję i masowe zadłużanie się.
- Że drukowanie olbrzymich ilości kolorowych papierowych bilecików lub kreowanie olbrzymich liczb w wirtualnych księgowościach może, całkiem poważnie, nie tylko odwrócić efekty poważnych finansowych kryzysów, powodowanych przez masowe trwonienie prawdziwych, rzadkich zasobów, ale też w normalnych czasach będzie zwiększać ilość takich zasobów, a tym samym poziom społecznego bogactwa.
- Że wysysanie funduszy z wolnego rynku, to jest tego sektora relacji społecznych, który jest sumą wszystkich wzajemnie korzystnych interpersonalnych transakcji, sterowanych sygnałami cenowymi i dyscyplinowanymi groźbą przyniesienie strat, a następnie transferowanie ich do państwowego aparatu i jego klienteli, to jest tego sektora interakcji społecznych, który jest odseparowany od systemu zysków i strat, oraz jest korzystny jedynie dla obdarowywanych, może nie tylko zapobiec wrzuceniu gospodarki w koszmar pasożytniczych układów, chaosu kalkulacji i przedłużających się niepewności inwestycyjnych, ale także stymulować faktyczny wzrost dobrobytu.
- Że spadek cen podczas recesji, zamiast pomagać w odtworzeniu środowiska podatnego na realny rachunek ekonomiczny, w restrukturyzacji bankrutujących firm, oraz w ogólnym ułatwieniu znoszenia ciężarów przystosowywania się, będzie naprawdę jeszcze mocniej szkodził gospodarce, więc należy go odwrócić poprzez środki inflacyjne.
- Że klęski, katastrofy i kataklizmy wszelkiego rodzaju, czy naturalne, czy będące dziełem człowieka, są bardzo dalekie od niszczących i osłabiających sił jakimi się wydają, ale tak naprawdę są zakamuflowanymi błogosławieństwami, zdolnymi do przywrócenia dobrych czasów upadającym gospodarkom.
- Że, parafrazując prominentnego „wolnościowego ekstremistę”, nie ma nic śmierdzącego, ani nawet po prostu sprzecznego i logicznie groteskowego, że „głowa największej światowej rządowej biurokracji, która kieruje na pełen etat operacją fałszerską w celu wspierania monopolistycznych karteli finansowych, oraz największy światowy centralny planista ustalający światowe ceny walut, głosi pochwały kapitalizmu”.
- Że żyjemy w świecie ciekawych moralnych rozgraniczeń, gdzie zebranie dostatecznie dużej klienteli zamienia rozbój w „zapewnianie dobrobytu socjalnego”, piramidy finansowe w „zapewnianie bezpieczeństwa socjalnego, a fałszerstwo w „zapewnianie stabilizacji finansowej”.
Podczas dyskusji politycznych z jakże powszechnymi zwolennikami etatyzmu, warto zapytać ich, czy nie wydaje im się, że świat stoi na głowie? Czy czasem usilnie nie chcą, aby podtrzymywać czegoś, co samo stać nie będzie, bo nie może? Czy nie ulegają złudzeniom, albo też po prostu dali nabrać się na sprytnie skonstruowany sofizmaty poparte fałszywymi autorytetami? Zawsze jest dobry moment, aby przejrzeć na oczy…