Wall Street Journal przy okazji świętowania 75 rocznicy zniesienia w USA prohibicji alkoholowej porusza temat innej, wciąż trwającej prohibicji – obejmującej narkotyki. Artykuł „Lets’ End Drug Prohibition” w dość wyważony sposób porusza problem nieskuteczności tej prohibicji i sugeruje, że powinno się rozpocząć dyskusję nad sensownością jej utrzymywania. Dla mnie, oczywiście, dyskusja jest zbędna, jak i sama prohibicja, ale rozumiem, że nie wszyscy rozumują tak błyskotliwie jak ja. Ważne jest, jak ujmuje to zakończenie artykułu, aby prohibicja nie obejmowała myślenia. I dyskusji nad problemem narkotykowej prohibicji.
Tymczasem w kraju, najtęższe głowy z SLD postanowiły rozszerzyć zakres obowiązującej w kraju prohibicji i zająć się palącym problemem naszej gospodarki, czyli tzw. „dopalaczami”. Na razie prohibicja w zakresie dopalaczy ma objąć internet (zakaz sprzedaży tamże), a przy okazji nałoży się na nie odpowiednie regulacje, czyli opodatkuje. Wiadomo, nic tak nie cieszy etatysty jak nowy podatek.
Wiadomość podchwyciła telewizja i nadała w wiadomościach stosowny materiał wskazujący na niebezpieczeństwa i zagrożenia dla młodzieży, którą niby skutecznie ma odstraszyć akcyza. No cóż, dealerzy nie życzą sobie konkurencji funshopów, więc można by się zastanowić, czy intencje posłów są tak zupełnie czyste. Acha, jako przykład strasznego działania owych substancji podano historię młodego człowieka, który zgłosił się do szpitala z podwyższonym ciśnieniem i uczuciem niepokoju. Cóż, niektórzy takie objawy mają z okazji stresu czy wypicia kawy, więc nie zabrzmiało to w mych uszach zbyt alarmująco. No ale TVN słynie z tworzenia sensacji tam, gdzie jej nie ma – dobrze że jeszcze nie mordują ludzi dla odpowiednio pikatnego materiału…