Wojewódzki Sąd Administracyjny wydał wyrok, który stwierdza, że faktura przesłana klientowi elektronicznie (np. w formie PDFa) i wydrukowana u niego fakturą nie jest. I już. Bo faktura elektroniczna to co innego (podpis elektroniczny i takie tam). Tak więc, gdy ktoś dokonuje takiej operacji, dopuszcza się zapewne przestępstwa karno-skarbowego.
Być może sąd nie mógł stwierdzić inaczej, bo rzeczywiście definicja faktury elektronicznej jest określona i nie spełnia jej przesłany mejlem PDF. Z drugiej jednak strony, ten PDF to jedynie sposób zakodowania informacji w drodze do drukarki. Przecież dla każdego rozgarniętego człowieka nie ma różnicy pomiędzy fakturą wydrukowaną na miejscu u wystawcy, a następnie dostarczoną odbiorcy osobiście, przez wytresowanego psa, gołębia poczytowego, dyliżansem, kurierem rowerowym czy w bardziej tradcyjny sposób: pocztą państwową, a fakturą wydrukowaną zdalnie, u odbiorcy, z użyciem udostępnionej drukarki, lub poprzez wirtualną sieć prywatną (VPN), albo pulpit zdalny z użycie oprogramowania odbiorcy, albo po prostu z dostarczonego pocztą elektroniczną pliku w uzgodnionym formacie.
Można przedstawić sądowi kilkanaście faktur dostarczonych odbiorcy w każdy z wymienionych tu sposobów i są nie będzie w stanie ich odróżnić. Czy sąd nie ma co robić? Po co tworzyć prawną fikcję?