Ale tym razem im się nie udało, bo ormo czuwało. Ciekawe, czy ma to związek z wojną w Libanie, czy też jest to czysty przypadek. Niestety, tym razem terroryści chcieli użyć powszechnie dostępnych płynów, więc urzędnicy, w typowy dla siebie sposób zabronili wnoszenia na pokład samolotu w bagażu podręcznym praktycznie wszystkiego. Oprócz pewnych, dozwolonych przedmiotów: dokumentów, tamponów, jedzenia dla dzieci, okularów (bez futerałów), kluczy bez elektronicznych breloków. Żadnych płynów i napojów, ale też gazet i magazynów, książek, laptopów, odtwarzaczy MP3 i innych elektronicznych urządzeń.
To już kompletna paranoja. Transatlantycki rejs bez książki, czy muzyki z odtwarzacza MP3? Mam nadzieję, że nieprędko będę miał okazję posmakować tych upokorzeń. Może od razu rozbieranie do bielizny i przywiązywanie do foteli? A przedtem przeszukania otworów ciała?
Zakładając, że cała ta sprawa z zamachami to prawda, to nie zostały one wykryte poprzez rygorystyczne stosowanie takich szykan wobec klientów, ale raczej tradycyjnymi metodami śledczymi.