Cory Doctorow, pisarz sf i copyfighter w magazynie Locus ciekawie pisze o wpływie techniki na autorów i twórców. Warto poczytać.
Szczególnie słuszne jest jego spostrzeżenie, że te profity, którymi obecnie cieszą się twórcy, są rezultatem przemian technicznych, które po prostu je umożliwiły. To nie koncepcja praw autorskich czy „własności” intelektualnej pozwoliła pisarzom czy muzykom gromadzić milionowe fortuny, ale wynalazek druku czy produkcji płyt (winylowych a potem CD). Dzięki tym technikom twórcy ci mogli przestać opierać się na mecenasach czy swoich występach, a zacząć zarabiać na rozproszonych po całym świecie odbiorcach. Jednocześnie dając zarobić całym tabunom pośredników, którzy są obecnie najbardziej zainteresowani utrzymywaniem obecnego systemu.
Ta sama technika powoduje teraz, że nowe metody dystrybucji dzieł czynią poprzednie zupełnie niepotrzebnymi. Co technika dała kiedyś, teraz odbiera. Czas zaadaptować się do nieuchronnych przemian – nie da się cofnąć zegara historii. Zwolennicy zignorowania przemian technicznych naprawdę są naiwni – wkrótce technika pozwoli nam na zgromadzenie całej muzyki jaką wytworzyła ludzkość w pamięci kieszonkowego urządzenia – a oni wciąż chcą, abyśmy składowali ją na 12 centymetrowych plastikowych krążkach w porcjach po 70 minut. Czas sobie uświadomić, że może właśnie kończy się ten krótki okres w historii, gdy można było zarabiać na książkach czy płytach. Nigdzie nie jest powiedziane, że tak już ma być zawsze.