Planują się drobne zmiany w podstawowym prawie każdego człowieka, czyli prawie do samoobrony. Co z tego będzie, zobaczymy. Na razie nie jest to nic rewolucyjnego. Nasi możnowładcy przemyśliwują, czy pozwolić nam bronić się przy pomocy dwóch przedziwnych narzędzi: paralizatora elektrycznego – tasera i strzelby na gumowe kule. Lepszy rydz niż nic, ale to jedynie półśrodki i to takie sobie. Oczywiście jedynie do obrony we własnym domu czy na terenie posesji.
Taser, moim zdaniem, nie nadaje się zupełnie do samoobrony – używa się go w zasadzie wyłącznie do obezwładniania osobników, którzy nie słuchają policji. Policja do samoobrony używa właściwych narzędzi, czyli broni palnej. Taser pozwala obezwładnić opornego gościa bez konieczności zbliżania się do niego. Wymaga precyzyjnego trafienia i to za pierwszym razem, bo jest to „broń” jednostrzałowa. W warunkach wzburzenia czy strachu, z jakimi mamy do czynienia podczas napadów, wymaganie 100% skuteczności jest bez sensu. Jak matka broniąca dzieci chybi, to może napastnika co najwyżej pookładać po łbie bezużytecznym taserem. Narzędzia do samoobrony muszą być skuteczne, a więc łatwe w użyciu, z możliwością korekty przy chybieniu.
Co do strzelby na gumowe kule (mnie szkodliwe niż kule policyjne, czyli też mniej skuteczne), to szkoda pisać. W samoobronie chodzi o to, aby przeciwnika skutecznie zneutralizować. Czyli powstrzymać jego atak skutecznie, nalepiej raz na zawsze (w czym bywa przydatny tzw. Mozambique drill). Nie na darmo w broni palnej istnieje pojęcie „siły obalającej”, która jest różna dla różnych kalibrów, rodzajów pocisków i broni. Zdecydowanie siła obalająca takiej broni jest znikoma, bo owe kule nawet nie ranią (o zabijaniu nie wspominając, a to najskuteczniejsza metoda powstrzymania ataku). Poza możliwością dokuczania napastnikowi na dystans, pewnie kij bejsbolowy jest lepszą bronią do samoobrony.
No dobra, niby dobre chęci są (którymi oczywiście piekło jest wybrukowane). W tej łyżeczce miodu jest oczywiście beczka dziegciu. Otóż władcy w swej wielkoduszności nie zezwalają nam posiadać i używać tych zmyślnych urządzeń, ale jedynie pozwalają nam ubiegać się o pozwolenie na ich posiadanie. W trybie podobnym do pozwoleń na broń palną. Czyli pewnie z badaniami, uzasadnieniem i swobodną możliwością odmowy. Czyż może być jeszcze głupiej?
Znacznie skuteczniejszy od strzelby na kule gumowe jest chyba marker paintballowy, który, co prawda, nie obala, ale rani i dotkliwie boli. I nie wymaga pozwolenia.
Aha, ma też zmienić się podejście w kwestii obrony koniecznej. Zobaczymy.