Bardzo ciekawe orzeczenie sądowe w USA, poruszające ciekawe problemy z pogranicza kryminału i „własności” intelektualnej. Grupa obywateli Florydy oskarżonych o prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu zażądała możliwości przeanalizowania przez biegłego obrony zawartości firmware’u alkomatu, którego użyto do badania stanu ich trzeźwości. Choć alkomat został jakiś czas temu „zatwierdzony” przez władze stanowe, to od tego czasu producent dokonywał wielu zmian w oprogramowaniu urządzenia. A te zmiany już nie podlegały procesowi certyfikacji. Potrzebna jest więc analiza zmian kodu, aby ocenić, czy mają one wpływ na wyniki podawane przez urządzenia. Aby było ciekawiej, władze stanowe nie mogą udostępnić kodu obronie, bo nie jest on ich własnością. Producent, z drugiej strony, nie chce go udostępnić, gdyż uważa go za swoją tajemnicę handlową. Sytuacja jest patowa, ale jej efektem może być zakwestionowanie wszystkich orzeczeń, które oparły się na tym właśnie orzeczeniu, gdyż nie ma obecnie możliwości ocenienia, czy alkomat działa prawidłowo. Jeśli producent nie zgodzi się na niezależny audyt, będzie to oznaczać, że wyniki badania tego alkomantu stracą moc dowodów sądowych. Sąd słusznie w swym orzeczeniu stwierdził, że „wydaje się nam, że czyjaś wolność i przywileje nie powinny być zagrożone rezultatami [pracy] tajemniczej maszyny, odpornej na badanie, która pobiera próbki oddechu i produkuje raport określający stopień intoksykacji”.
Kategorie