Nie ma to jak pooglądać w Superwizjerze kolejne dziennikarskie śledztwo w sprawie kolejnej mafii paliwowej. Tym razem chodzi o koncesjonowane (coś do przemyślenia dla tych, którzy uważają, że koncesje rozwiązują problemy) firmy, które zaopatrują statki w paliwo żeglugowe. Jak się okazuje, około tysiąca polskich statków zużywa paliwa jak by było ich 10 czy 100 razy więcej (już zapomniałem, jaka dokładnie padła kwota). Zamiast wypływać i łowić ryby, lepiej przybić pieczątkę w papierach na zakup paru ton paliwa i posiedzieć przy piwie. A „zakupionego” w ten sposób paliwa nawet nie oglądać. Paliwo za to zużyje ktoś inny. Na czym więc polega ten kolejny cud gospodarczy? Ten temat został przez dziennikarzy śledczych potraktowany raczej po macoszemu – widocznie to żadna afera, gdy ujawnia się jakiś gospodarczy absurd. Źródłem cudu jest oczywiście fakt, że paliwo żeglugowe jest dotowane! I mafia zarabia kasę na sprzedaży dotowanego paliwa w cenie normalnego, czyli czerpiąc pożytki z dotacji. Dziennikarze wytropili kto zarabia – mafia (koncesjonowqna), pośrednicy, rybacy, przekupni urzędnicy, zapewne politycy, bo mafia maczała nawet palce w kształtowaniu prawa, które na to pozwala. I głównym wnioskiem było to, że skandalem jest przyzwolenie na taki układ, ale nie w kontekscie, że należy zlikwidować źródło tej patologii, czyli dotacje, ale w kontekscie braku dostatecznej kontroli celno-skarbowej. Gdzie tych dziennikarzy uczą?
Kategorie