Zazwyczaj, gdy serwis Slashdot opublikuje jakiegoś newsa, który zahacza od temat „własności” intelektualnej, piractwa, ściągania plików z muzyką czy procesów wytaczanych przez RIAA czy MPAA, zawsze ktoś w komentarzach rzuci hasło, że ściąganie plików to „kradzież”. I oczywiście ktoś natychmiast wyjaśnia, że raczej z kradzieżą w tym wypadku nie mamy do czynienia, a jedynie naruszeniem praw autorskich (copyright infringement), bo kradzież wiąże się przecież z pozbawieniem właściciela przedmiotu kradzieży, co w przypadku dóbr intelektualnych przecież nie ma miejsca. No to wtedy pada zarzut o narażanie autorów czy wydawców na straty – jeśli ściągamy jakiś utwór muzyczny poprzez sieć P2P, to firma fonograficzna ponosi automatycznie stratę. Jeśli nie fizycznie, to przynajmniej jako rodzaj wykorzystanej usługi, za którą się należy zapłata. Bardzo ciekawie odpowiedział w swoim komentarz osobnik z nicku Zediker:
Ale RIAA nie ponosi żadnej pieniężnej straty, gdy ściągnę sobie utwór. Oni nie wyprodukowali pliku MP3, nie stracili czasu na ani skompresowanie muzyki, ani na umieszczenie jej w sieci dystrybucyjnej. Teraz, załóżmy, że nie chciałem kupić płyty CD z tą muzyką, czy kupić jej w wersji iTunes. RIAA nie straciło żadnych pieniędzy z powodu mej decyzji nie zakupienia ich muzyki, oni po prostu nigdy tych pieniędzy nie zarobili. Ściągając utwór nie powoduję strat w zyskach, gdyż nie mogli odzyskać kosztów niesprzedanej płyty CD, a tym samym kosztów jej wytworzenia. Płyta CD nie została skradziona, wciąż leży na półce sklepu muzycznego jako potencjalny zysk, tylko to nie ja jestem osobą, która zapewni im dodatni strumień zysku z tej płyty. Ściągając plik z muzyką nie tworzę ujemnego strumienia zysków, jedynie sprawiam, że ten zysk w ogóle się nie pojawia, dodatni czy ujemny. Oni NIE tracą pieniędzy z powodu ściągnięcia pliku, dolary nie zostają RIAA zabrane. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nazywają to kradzieżą. Nic im przecież nie zabieram. Aby można to nazywać kradzieżą, musiałoby to być bezpośrednią stratą dla RIAA. Cały problem tkwi w tym, że otrzymuję idealną kopię. Kopię, której wyprodukowanie nic nie kosztuje. Społeczeństwo dotychczas nie musiało się ustosunkować się do sytuacji, gdy ktoś może otrzymać coś bez ponoszenia kosztów fizycznych zasobów albo pracy. RIAA chce, abyście wierzyli, że to jest kradzież. W ten sposób mogą zarabiać WIĘCEJ kasy, ale jeśli uzna się to jedynie za powielanie bez żadnych kosztów, to nie mogą na tym nic zarobić. To jest decyzja filozoficzna, jedna z tych, która zaważy na kierunku, jaki obierze nasz kraj na resztę historii, chyba że my, jako ludzkość, zmienimy poglądy na ten temat.