Kategorie
Infoanarchizm

Kto traci na podróbkach

Tomasz Teluk postanowił znów trochę pobronić „własności intelektualnej”, tym razem w kontekście podrabiana cudzych produktów i pomysłów.

Nie bardzo rozumiem, jak można nazwać „złodziejem” kogoś, kto z własnych materiałów, własną pracą szyje na przykład spodnie i naszywa na nie metkę innego producenta. Póki co, jeszcze nic nikomu nie zabrał. Jeśli wprowadzi takie spodnie do obrotu, czyli komuś je sprzeda, staje się raczej oszustem, bo jego klient przecież dostał spodnie, choć nie takie, jakich się spodziewał. Poza tym, Tomasz Teluk zapomina, kto jest ofiarą tego procederu – wcale nie właściciel marki, którą podrobiono – ale klient, który został oszukany. To jest przestępstwo, a nie jakieś tam naruszenie „własności intelektualnej”. A co ciekawsze, oszukany klient wcale nie musi czuć się ofiarą, gdyż zakupione spodnie mogą w zupełności spełniać jego wymagania. Ba, mogą być nawet lepsze od oryginałów. Sam fakt, że są podróbką nie przesądza o ich jakości.

A już kwestia podróbek, które nie podszywają się po oryginały, naprawdę nie wymaga napiętnowania. Jeśli klient ma świadomość, że kupuje np. część komptybilną z jego samochodem, ale nie oznaczoną logo producenta jego pojazdu, to naprawdę nie ma tutaj nikogo poszkodowanego i żadnej straty. Retoryka, jakoby zwiększało to niebezpieczeństwo na drogach to już FUD rodem z Microsoftu.

To, że krążą części zbudowane z pomięciem zapłat za „własność intelektualną”, nie oznacza, że są one złe. Przeważnie produkują je przecież ci sami producenci, którzy produkują oryginały, albo przynajmniej z użyciem podobnych maszych, technologii i materiałów. Nawet podrabiany zegarek nie musi być zły – klientowi wystarczy, aby dobrze godzinę wskazywał i wyglądał jak Rolex.

Nie zapominajmy, że rzeczy oryginalne, dobrej marki wcale nie są niezawodne czy superwytrzymałe. Wystarczy choćby zauważyć ilość serwisów znanych marek. Mercedes daje jedynie 2 lata gwarancji na swoje markowe samochody, czyli krócej niż kiedyś Daewoo.

I jeszcze cytat z artukułu:

Dlatego państwa, które chcą rozwijać się i przyciągać zagraniczny kapitał, aby wykorzystać potencjał intelektualny swoich mieszkańców powinni raczej skupić się na należytej ochronie efektów badań naukowych, niż na konserwowaniu biurokratycznych regulacji oddających władzę nad prywatną własnością w ręce urzędników.

Tu się zgadzamy, przynajmniej w drugiej części zdania. Natomiast nie jestem już taki pewnien, czy likwidacja biurokratycznych regulacji powinna być zastępowana ochroną „własności intelektualnej”, bo to jeste zamiana siekierki na kijek, czyli jednej zbędnej regulacji na inną, także zbędną. Nie jest to recepta na rozwój gospodarczy. Poza raz kolejny zauważam, że nie ma jednoznacznego powiązania (dziś łatwiejsze słowo) pomiędzy stopniem ochrony „własności intelektualnej”, a tempem rozwoju gospodarczego. Są kraje z niezłą ochroną i słabym rozwojem i na odwrót. Polska jest tu przykładem negatywnym, bo stopien ochrony u nas nieustannie rośnie (od zupełnego braku), a tempo rozwoju raczej spada.