Bo na to w pełni zasługuje.
Długo trwało, zanim uruchomiłem swoją własną „stronę domową”. Przymierzałem się do tego od lat, ale wciąż brakowało mi czasu i przytłaczała mnie potencjalna ilość zadań do wykonania, aby taka strona miała jakikolwiek sens. No i nic się w tej sprawie nie działo. W międzyczasie narodził i fantastycznie rozwinął się system personalnych publikacji, czyli weblog, zwany obecnie blogiem. Początkowo podchodziłem do tej rewelacji dość nieufnie, traktując ją jako inną odmianę nielubianego przeze mnie IRCa, ale z biegiem czasu zacząłem doceniać zalety nowej metody wyrażania własnych myśli. Zdecydowałem, że blog będzie najlepszą, bo najłatwiejszą formą ożywienia własnej witryny. W zasadzie do moich potrzeb bardziej pasowałoby oprogramowanie CMS, ale zdecydowałem, że byłby to zdecydowany „overkill” na początek.
Rozpocząłem poszukiwanie odpowiedniego oprogramowania do blogowania. Założenia były następujące: musi być proste w instalacji, uruchomieniu i używaniu; oferować na początek jakiś znośny, standardowy wygląd, który będzie można łatwo modyfikować; oraz pozwalać na publikację po polsku. Pościągałem i zainstalowałem dziesiątki skryptów, od prostych po złożone i nic nie pasowało w pełni do moich założeń. Szczególnie z prostotą użytkowania był problem, no i łatwo modyfikowalnym wyglądem. Trafiłem w końcu do Bloggera – serwis generuje i uploaduje strony tworzące blog, ma wiele szablonów wyglądu, które względnie łatwo się modyfikuje oraz pozwala na pisanie po polsku. Tak zaczęła się moja przygoda z blogowaniem.
Przyznam, że Blogger naprawdę wszystko ułatwiał. Niestety, nie obyło się bez wad – każdy wpis czy zmiana szablonu oznaczała dość długą publikację całości serwisu (Blogger uploadował wszystkie strony), szablon nie dawał pełnej kontroli nad wszystkimi elementami interfejsu, z którymi stykał się czytający bloga, tym samym nie pozwalając na pełną polonizację. Zdałem sobie sprawę, że jeśli myślę poważniej o długofalowym blogowaniu i rozwijaniu witryny, to nie tędy droga. Ponieważ nie przestawałem szukać odpowiedniego oprogramowania, wiedziałem już o istnieniu WordPressa, znałem trochę pozytywnych opinii o nim, a nawet miałem za sobą pierwszą instalację. Zgłębiłem problem polonizacji (dzięki stronie www.barczentewicz.com) i byłem gotów do zmiany, która jednak wciąż mnie przerażała.
Nie taki był diabeł straszny, jakim się początkowo wydawał. WordPress to znakomite narzędzie, pod względem: funkcjonalności, modyfikowalności oraz programistycznego rzemiosła. Bardzo łatwo udało mi się przenieść wygląd mojej bloggerowej strony, do którego już się trochę przyzwyczaiłem, a który oparty zresztą jest na jedym z wielu bloggerowych szablonów i kiedyś będzie musiał odejść. Spolonizowałem system w całości, czyli było znacznie lepiej niż poprzednio. Bardzo łatwo zrozumiałem jak działa WordPress i jak dobrze jest przemyślany. Udało mi się nawet przenieść do niego moje poprzednie wpisy z Bloggera. Ach, co za wspaniałe narzędzie, nie mogę przestać się zachwycać.
Podsumujmy. Dlaczego WordPress? Bo spełnia moje wymagania. Jest bardzo łatwy w instalacji – przebiega ona wręcz wzorcowo. Jest w pełni po polsku, zarówno frontend, czyli to, co widzą odwiedzający, ale także backend, czyli panel administracyjny. Posiada dużą funkcjonalność, oraz łatwo się go usprawnia i modyfikuje (wtyczki i szaty graficzne). Tworzenie własnych szat graficznych nie jest skomplikowane, a dowodem jest to, że sam takową sobie zrobiłem. Pozwala na późniejsze rozbudowywanie witryny o nową funkcjonalność. Jest dobrze udokumentowany i wciąż rozwijany. Znakomite narzędzie, standardowe wymagania (PHP i MySQL), zadowoli większość użytkowników.
Jeszcze raz gorąco WordPressa polecam wszystkim tym, którzy mają teraz takie dylematy, jakie ja miałem kilka miesięcy temu.