Bardzo ciekawy artykuł „Piracy is Good? How Battlestar Galactica Killed Broadcast TV„. Autor opisuje zmiany zachodzące w systemie dystrybucji produkcji telewizyjnej za sprawą nowoczesnej techniki dystrybucji danych, czyli znanego i lubianego BitTorrenta. Jak na razie zmiany te zachodzą wbrew chęciom producentów i nadawców telewizyjnych, ale jak większość zmian będących rezultatem cyfrowej rewolucji, raczej nie zostaną powstrzymane.
Dzięki kompresji danych, dostępowi szerokopasmowemu do Internetu i systemom P2P narodził się nowy system dystrybucji, który autor nazywa hiperdystrybucją. Jej efektem jest to, że eliminuje z łańcucha producent – widz nadawcę. Widz sam decyduje jaki program chce obejrzeć i kiedy, nie czekając na sezonowe zmiany w ramówce nadawcy, badania oglądalności, czy w ogóle na decyzję kierownictwa, czy dany program nadawać. Nie potrzeba już nadawcy, który zakupi program, sprzeda czas reklamowy reklamodawcom i wyemituje wzbogacony o przerwy reklamowe program. Teraz producent ma możliwość trafić bezpośrednio do odbiorcy.
Oczywiście poprzedni mechanizm zapewniał, że w całej tej zabawie pojawiał się pieniądz – producent sprzedawał program nadawcy, a ten sprzedawał czas reklamowy reklamodawcom. Autor artykułu proponuje swój alternatywny model biznesowy, który miałby szanse zapewnić finansowanie produkcji poprzez reklamodawców bez konieczność kosztownego pośrednika jakim jest nadawca.
Oczywiście klasyczny schemat programu przerywanego reklamami odpada – komputer zbyt łatwo pozwala pozbyć się takiego zbędnego bagażu. Treść reklamowa musi być wpleciona w materiał wizualny, w niezbyt uciążliwy sposób, aby nie zrazić odbiorcy. Autor proponuje coś skromnego, podobnego w formie do logo nadawcy towarzyszące każdemu obecnie programowi. Zamiast logo pojawia się graficzny element reklamowy (jeden lub więcej podczas programu).
Zalety takiego sposoby zarabiania są rozliczne – dystrybucja jest tania, kilka serwerów na rozesłanie materiału, a potem dzięki zaletom BitTorrenta, odbiorcy wymieniają się danymi głównie pomiędzy sobą. Co więcej, w przeciwieństwie do obecnego modelu, im dany program ma większą oglądalność, to koszty reklamy tanieją. To powinno zachęcić reklamodawców do korzystania z nowego systemu.
Bardzo mi się spodobał ten pomysł, bo pokazuje on, że do zarabiania na „własności intelektualnej” wcale nie trzeba utrzymywać obecnego, restrykcyjnego systemu praw autorskich. Jego likwidacja nie oznacza automatycznie zaniku kreatywnej twórczości. Po prostu należy wymyśleć i wypracować nowe modele biznesowe, które będą wykorzystywać zalety cyfrowego świata, bez uciekania się do prawnego monopolu, a stare wyrzucić na śmietnik historii, gdzie ich miejsce.