Bardzo ciekawy artykuł w Wired (po angielsku) poświęcony kosmicznej turystyce. Grupa prywatnych przedsiębiorców chce rozkręcić biznes kosmicznej turystyki. I bardzo chcą, aby NASA (i rząd) nie mieszały się do tego. NASA obecnie przeżywa kryzys – flota promów kosmicznych starzeje się w zastraszającym tempie, a ostatnia katastrofa przerwała ich użytkowanie na dwa lata. Na dodatek program kosmiczny NASA ma (i słusznie) opinię przestarzałego i bardzo drogiego – misje wykonywane przez promy kosmiczne w przeważającej większości przypadków daje się zrealizować znacznie taniej używając tradycyjnej techniki kosmicznej oferowanej przez inne państwa.
Brak rozwoju w dziedzinie technologii kosmicznych – nie tak wyobrażaliśmy sobie 21 wiek, nieprawdaż? – powoduje, że coraz więcej firm prywatnych chce zainstnieć w dziedzinie podboju kosmosu. Najlepiej dla rozwoju podróży kosmicznych byłoby, gdyby NASA i jej państwowe odpowiedniki w innych krajach dawno przestały istnieć. Nie ma tak dobrze, niestety, co nie oznacza, że prywatny przemysł kosmiczny nie powstanie – on już powstał i będzie się rozwijał znacznie szybciej, niż państwowy moloch, który zresztą prezentuje przyśpieszający regres. Załogowe loty kosmiczne to rzadkość, stacje kosmiczne już pospadały z orbit, Księżyc jest obecnie bardziej odległy niż 50 lat temu, a o lotach międzyplantarnych nawet nie ma co wspominać.
Cała nadzieja w prywatnych przedsiębiorcach, takich jak Burt Rutan (którego SpaceShipOne zdobył X Prize), czy Richard Branson (właściciel koncernu Virgin). Branson już założył firmę Virgin Galactic – ale super nazwa – która będzie się zajmować właśnie kosmiczną turystyką. Na razie bilecik kosztuje $200,000, więc nie każdy będzie mógł skorzystać z pierwszych, planowanych na 2008 rok lotów, ale nich się wreszcie ta turystyka rozpocznie. Najwyższy czas sprywatyzować kosmos!