Rząd UK rozważa możliwość sięgnięcia do (uaktywnienia) części trzeciej ustawy Regulation of Investigatory Powers Act (RIPA), która pozwala policji domagać się ujawnienia przez firmy i osoby prywatne kluczy szyfrujących używanych do utajniania posiadanych przez nie informacji. Oczywiście, aby jeszcze skuteczniej walczyć z terroryzmem, przestępczością i pedofilami.
Jeśli do tego dojdzie, zagadnięty obywatel czy firma może zostać zmuszony od oddania kluczy szyfrujących lub odszyfrowania tajnych zasobów, albo wyląduje w więzieniu za odmowę. Do dwóch lat w przypadku zwykłego „szyfranta”, do pięciu, jeśli to terrorysta. Nic dziwnego, że tego typu propozycja nie spotkała się z przychylnym przyjęciem. Wielomiliardowe biznesy (np. banki), które szyfrują sporo cennych danych, nie bardzo są zachwycone pomysłem, aby dostęp do tych danych otrzymali policjanci, którym korupcja (choćby ze strony konkurencji) nie jest przecież obca, wszakże to urzędnicy państwowi. A zwykłych obywateli nikt się o zdanie i tak nie pyta.
Dla zwykłych śmiertelników problemem może być fakt, że dobrze zaszyfrowane dane nie są do odróżnienia od losowego strumienia danych – nie ma w takim wypadku możliwości udowodnienia, że dane są rzeczywiście zaszyfrowane. Można pójść do więzienia za czyn, z którego nie sposób się wytłumaczyć, bo nie sposób udowodnić, że się nie ma/nie zna klucza do danego pliku danych. Wystarczy komuś zostawić na kompie, ba wysłać mejlem, podejrzany plik o nazwie hornyteens.dat i zawiadomić stosowne służby, aby delikwent miał poważne nieprzyjemności.
Pamiętajmy, że gdy wyjmiemy prywatność spod prawa, tylko wyjęci spod prawa będą się nią cieszyć.