Przyznaję, że z powodu zmian osobistych – przeprowadzka i duża ilość pracy – nie śledziłem zbyt pilnie wydarzeń w Nowym Orleanie. Jedno jest pewne – to naprawdę nie anarchia jest odpowiedzialna za następstwa naturalnej katastrofy , ale totalna porażka państwa w dziedzinach, w których uzurpuje sobie ono wyłączność. O ile wiem, Nowy Orlean nie został wykrojony z terytorium USA i wyjęty spod jurysdykcji rządu USA. To żadna tam anarchia, to rząd i państwo pokazały, po raz kolejny, że zupełnie nie radzą sobie z tym, co chcą posiadać na swoją wyłączność. Rząd nie zapobiegł zalaniu miasta, nie dał rady ewakuować zagrożonej ludności, i dał ciała na całej linii, gdy stało się nieszczęście. Co gorsza, w sytuacji, gdy nie ma już zagrożenia, rząd robi wszystko, aby sytuację jeszcze pogorszyć, próbując nieudolnie przejąć kontrolę. Ale po kolei.
To prawda, że najbardziej ucierpieli najubożsi, przeważnie czarni, mieszkańcy Nowego Orleanu. Nie jest to jednak efekt spisku białych i bogatych – ludzie bogaci, czyli samodzielni, po prostu byli w stanie się odpowiednio do nadciągającego kataklizmu przygotować (zabezpieczając swoje domy, pilnując ich, czy po prostu wyjeżdżając za miasto na czas huraganu). Biedni nadaramnie czekali na pomoc nieudolnego państwa (przy okazji, naprawdę trzeba być naiwnym politykiem, aby posługiwać się pojęciem „sprawne państwo”, bo to przecież oksymoron). Przez dziesiątki lat byłi uczeni zależności od państwowej pomocy i teraz dostali bardzo przykrą nauczkę. Nie dość, że państwo nie zapewniło im bezpieczeństwa, nie uratowało wszystkich, to ci, którzy uciekli przed katastrofą zostali potraktowani jak bydło i zapędzeni do obozów, które zupełnie nadawały się do takiego celu – relacje są wstrząsające.
Co gorsza, państwo nie dając sobie rady z katastrofą stara przeszkodzić tym, którzy próbują w tej trudnej sytuacji radzić sobie sami. Zmusiło tysiące ludzi do porzucenia swego dobytku i zwierząt po pretekstem ewakuacji. Nie wpuszcza na teren katastrofy prywatnych organizacji charytatywnych. Nie dopuszcza firm prywatnych oraz ochotników, którzy chcieliby pomóc przy likwidacji zniszczeń i pomocy potrzebującym. Rozbraja tych, którzy próbują chronić swojego dobytku przez złodziejami, którzy oczywiście korzystają z tego, że miasto jest wyludnione i nikt go dostatecznie nie chroni. Co gorsza ci, którzy zdecydowali się na pozostanie na swoim, żyją w strachu, że zostaną uznani przez wojsko i policję za szabrowników i zastrzeleni. Wszystkie działania, które teraz państwo podejmuje powodują jeszcze większe straty, dobitnie pokazując, że jeśli państwo za coś się zabiera, to zawsze to spieprzy.
Co gorsza, wielu ta sytuacja doprowadzi do wniosku, że potrzeba jeszcze więcej ingerencji państwa, że musi ono wziąć na swe barki jeszcze więcej problemów, bo inaczej grozi nam „anarchia” i powtórzenie tego, czego właśnie doświadczyliśmy. W złudnej nadziei, że gdy państwo będzie kontrolowało i zarządzało wszystkim, to nic złego się nam nie przydarzy. A to czego doświadczamy obecnie, to jedynie efekt braku dostatecznie głebokiego państwowego zaangażowania.