Producenci świetlówek kompaktowych usiłują nas przekonać, jakim to dobrodziejstwem są te urządzenia i jak to wiele zaoszczędzimy ich używając. Jak widać rynkowe zachęty były niewystarczające, bo sięgnęli po lobbying i rękami unijnych urzędników, wprowadzili nam mocniejsze środki perswazji, która z czasem zamieni się w urzędowy przymus.
Okazało się, że ktoś nie dał wiary zapewnieniom producentów w kwestii tego, jak fantastyczne są te świetlówki i jak świetnie świecą mimo małego poboru mocy. Zebrano kilka świetlówek o nominalnej mocy 11-12W, które pod względem emitowanego światła (pomijając jego kolor i inne właściwości) miały być równoważne tradycyjnym żarówkom 60W. Każdej dano ponad 10 minut na osiągnięcie maksymalnej wydajności (normalna żarówka tego zupełnie nie potrzebuje), a następnie zmierzono jasność emitowanego światła.
I co się okazało? Ano to, że świetlówki osiągają zaledwie do 60% jasności rzekomo ekwiwalentnych im żarówek. Gdy jasność żarówek osiągała 101-126 luksów, to świetlówki „wyciągały” 67-77 luksów. Owszem oszczędności są, ale wcale nie takie, jak by wynikało z informacji na pudełkach. Ciekawe, czego jeszcze nam producenci nie powiedzieli?
A urzędnicy, oczywiście, zajmą się tą sprawą i sprawią, że etykiety będą mówiły prawdę.