Zacznijmy od pierwszej kwestii fundamentalnej, która bardzo rzadko pojawia się w dyskusji na temat prawa obywateli do posiadania broni palnej, zazwyczaj kręcej się wokół obrony osobistej. Chodzi mianowicie o skuteczne narzędzie do obrony przez tyranią państwa. Ojcowie Założyciele USA nie darmo umieścili prawo do posiadania broni w drugiej poprawce do konstytucji USA, w Karcie Praw (nie mylić z socjalistycznym potworkiem, czyli Kartą Praw Podstawowych UE), która potwierdzała prawa posiadane przez obywateli i faktycznie niezależne od zapisu w Konstytucji. Prawo do posiadania broni jest jedynym skutecznym mechanizmem, który pozwala obywatelom przeciwstawić się tyranii państwa.
Jak pokazała późniejsza historia, tyranii, która stała się faktem na olbrzymich połaciach naszego globu i pochłonęła setki milionów ofiar. Nie na darmo państwa XX. wieku najpierw rozbrajały swoich obywateli, potem masowo brały ich w niewolę, a następnie mordowały. Rozbrojenie było krokiem niezbędnym, aby dalsze zbrodnie były stosunkowo łatwe do przeprowadzenia i morderczo skuteczne. Każdy, kto uważa, że obywatelom nie potrzeba broni, faktycznie chce, aby obywatele ci kiedyś stali się bezbronnymi ofiarami państwa – czyli staje po stroni tyranii przeciw wolności.
Historia ubiegłego wieku pokazała, że zagrożenie wolności ze strony państwa nie jest jedynie teoretycznym niebezpieczeństwem, od którego ochroni nas demokracja i inne wolne państwa. Hitler nie miał problemów z demokratycznym zdobyciem władzy, a działaniom komunistów w Sowietach i Chinach inne, wolne państwa przyglądały się ze spokojem, a nierzadko z przyzwoleniem – wszakże wiele tyranii na świecie to sojusznicy rozmaitych demokracji. W kwestii obrony wolności i życia przed zakusami tyrana może obronić nas jedynie nasze własne działanie, bo nikt nie przyjdzie nam z pomocą.
Wcale nie dziwne, że w naszym kraju dyskusja na temat broni w rękach obywateli nigdy nie odbywa się na tej płaszczyźnie. Nic w tym dziwnego, ostatecznie od 18 wieku państwa ościenne starały się, aby duch wolności w Polakach zamierał, a wolnościowe zrywy były nieskuteczne. Ostatni duży, w 1944 roku, pokazał dobitnie, że nieuzbrojeni obywatele nie mają szans w skutecznej walce o wolność. Kogo jak kogo, ale Polaków powinna czegoś historia nauczyć i aż dziw bierze, że mamy wszyscy w domu karabinu szturmowego czekającego na czasy, gdy znów nasi sąsiedzi zaczną decydować za nas.
W zasadzie, zamiast wdawać się w drobne pyskówki ze zwolennikami utrzymywania rozbrojenia obywateli obracające się wokół wydumanych i wymyślonych „problemów”, które mają nas rzekomo nękać po zezwoleniu na posiadanie broni, warto byłoby konsekwentnie trzymać się tematu broń w walce z tyranią. Wtedy byłoby jasne, kto stoi po stronie tyrana, a kto wolności.
Liberalna elita wie, że są królami-filozofami. Oni wiedzą, że ludziom po prostu nie można zaufać; że są niezdolni do sprawiedliwego i słusznego samostanowienia; że zostawione samemu sobie, ich społeczeństwo będzie rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne i niesprawiedliwe – a liberalna elita wie jak takie rzeczy naprawiać. Pomogą nam żyć dobrym i sprawiedliwym życiem, nawet jeśli będą musieli nas okłamywać i zmuszać nas do tego. I nienawidzą tych, którzy stają im na drodze.
Prywatne posiadanie broni palnej ochładza ten utopijny zapał. Posiadać broń palną to stwierdzać, że wolność i swoboda to nie dary od państwa. To rezerwowanie sobie ostatecznej decyzji, czy państwo narusza wolność i swobodę, to pozostawanie w gotowości do obrony tej wolności z czymś więcej niż samymi słowami, to pozostawanie poza zasięgiem totalitarnych zapędów państwa.
Drugim powodem, dla którego obywatele powinni móc się skuteczniej bronić przeciwko pospolitym bandytom (w odróżnieniu od bandytów
zorganizowanych, czyli państwa), jest fakt, że obecnie przestępcy mają przewagę. Prawo, które rozbraja potencjalne ofiary, staje po stronie bandytów. Czyni ich fach łatwiejszym, skuteczniejszym i mniej ryzykownym. Zakaz posiadania narzędzi do skutecznej samoobrony dotyczy wyłącznie ofiar – tylko one go przestrzegają. Zwolennicy tego zakazu chcą, aby ofiary były wciąż bezbronne, a ci którzy i tak tego i innych praw nie przestrzegają mieli ułatwioną robotę.
Mimo prawnych zakazów, przestępcy mogą korzystać i korzystają w Polsce z całej gamy broni – jak trzeba, nawet z broni palnej (525 razy w 2008) i czy materiałów wybuchowych (39 razy), choć nie są przecież dozwolone. Oczywiście znacznie częściej korzystają z niebezpiecznego narzędzia (3757 razy), przed którym większość z nas jest równie bezbronna. Jak widać, zakazy niewiele im przeszkadzają.
Oczywiście, zwolennicy rozbrajania potencjalnych ofiar, proponują im rozmaite, „mniej groźne” metody samoobrony (mnie groźne dla napastnika, rzecz jasna). Począwszy od ucieczki, poprzez gazy łzawiące, paralizatory, czy też opór bezpośredni („kop w jaja”, jakaś szkoła walki, itp.). Wszystko to bardzo fajne, ale te metody mają podstawowe wady. W przypadku ucieczki, to bardzo często przestępcy oznaczają się ponadprzeciętną sprawnością fizyczną i większą szybkością od swoich ofiar. Ucieczka nie zawsze jest możliwa i nie zawsze jej próba oznacza sukces – bandyta wcale nie musi zniechęcić się do ataku.
Gazy, paralizatory, opór fizyczny to rozwiązania, które wymagają zbliżenia się do napastnika, czyli wykonanie czegoś zupełnie przeciwnego do ucieczki, albo nawet do bezpośredniego z nim kontaktu. Sama groźba użycia takiego środka obronnego zazwyczaj nie robi większego wrażenia, bo właśnie wymaga kontaktu z przeciwnikiem, będącego działaniem wbrew jego interesom. Napastnik wie, że ofiara raczej chciałaby się szybko oddalić, a zbliżając się zmniejsza szanse na ucieczkę i zwiększa szanse na obrażenia, gdy wybrana metoda obrony okaże się nieskuteczna (chybi psik z gazu, kop w jaja nie trafi, itp.) Rozpoczynający się atak przestępcy przeradza się wtedy w starcie, od którego nie będzie już odwrotu, które ktoś musi wygrać, a druga strona polec. Łatwo wyobrazić sobie reakcję przestępcy na hasło „Ej, przestań, bo kopnę cię w jaja”. I już na pewno typowy dres nie zrezygnuje z napaści, „bo mogę dostać w jaja”.
A co w sytuacji, gdy napastników jest więcej, choćby dwóch? Jaka kontaktowa konfrontacja ma szanse powodzenia? Który z kontaktowych środków obronnych (gaz, czy paralizator) da sobie radę?
Na szczęście istnieje broń umożliwiająca ochronę życia i wolności, którą praktycznie może utrzymać prawie każdy – pistolet. Mały i wystarczające lekki, aby nosić go zwyczajowo, śmiertelnie skuteczny, ale w przeciwieństwie do noża czy miecza, niewymagający wyjątkowych umiejętności czy siły, to naprawdę „wielki wyrównywacz”. Wymagający jedynie koordynacji ręki i oka, oraz odrobiny zdolności opanowania się w stresie, może być efektywnie używany przez starszych i słabych przeciwko młodym i silnym, przez jednego przeciw wielu.
Pistolet to jedyna broń, która samotnej kobiecie-biegaczce dałaby szansę wzięcia góry nad gangiem bandytów chcących ją zgwałcić, nauczycielce szansę ochrony dzieci na przerwie przez szaleńcem chcącym je zmasakrować, rodzinie turystów czekających na stacji metra dałby środek do obrony przed gangiem nastolatków uzbrojonych w noże i brzytwy.”
Broń, mimo swej groźnej natury nie musi zostać wcale użyta, aby odegrać obronną rolę i jak pokazują badania, znacząca większość defensywnych użyć broni polega jedynie na pokazaniu, że się ją posiada i chce użyć. To wystarcza, aby zakończyć konfrontację w sposób szczęśliwy dla obu stron, bo obie strony wiedzą, że to już nie są przelewki i cena może być wysoka.
Trzecią, równie ważną kwestią jest po prostu godność.
Przestępstwo to […] także rekwizycja wolności i osoby ofiary. Jeśli godność jednostki opiera się na fakcie, że jest ona swoim własnym agentem, który podejmuje akcje w oparciu o swoją wolę, w swobodnej wymianie z innymi, to przestępstwo zawsze narusza godność ofiary. Jest faktycznie aktem zniewolenia. Twój portfel, twoja torebka, czy samochód może nie być wart twego życia, ale twoja godność jest. I jeśli nie jest warta, aby o nią walczyć, trudno uznać, że istnieje.
Nieuzbrojeni pozostajemy na łasce dowolnego bandyty, czy będzie to zwykły dresiarz czy umundurowany zbir z Gestapo czy innego NKWD. A pojęcie łaski czy chęć zachowania naszej godności jest takim ludziom zazwyczaj zupełnie obce. Czy rzeczywiście dobrym pomysłem jest zdawanie się na ich poczucie łaski i dobra? Miliony ludzie przypłaciły życiem wiarę w sumienie przestępców i głupotą jest nie wyciąganie wniosków z tej kosztownej lekcji.
Rozumiem, że są ludzie, który nie cenią sobie ani swojej wolności, ani godności i mają do tego prawo. Umożliwienie innym posiadania broni nie oznacza przymusu do posiadania. Mogą oni wciąż pozwalać pomiatać sobą i być zniewalanymi przez dowolnego przestępcę. Mogą próbować odwodzić go od niecnych zamiarów prośbą, stanowczym głosem, gazem, paralizatorem, czy kopem w jaja. Ja wolę skuteczniejsze narzędzia, ostatecznie jestem inteligentną istotą, która nauczyła się korzystać z narzędzi przed wiekami i nie musi ograniczać się do szczerzenia kłów, stroszenia się, a następnie walki na gołe pięści.
Tak naprawdę ten, kto wierzy, że błędem jest, by bronić się przez kryminalną przemocą, wykazuje się pogardą dla boskiego daru życia (albo w nowoczesnym języku – nie ceni się właściwie), nie dorasta do odpowiedzialności wobec swojej rodziny i społeczności, i ogłasza się słabym moralnie i umysłowo, gdyż nie ufa, że będzie zachowywał się odpowiedzialnie. Tak naprawdę państwo, które pozbawia przestrzegających prawa obywateli środków do efektywnej samoobrony, nie jest cywilizowanym, ale barbarzyńskim, stając się wspólnikiem morderców, gwałcicieli i bandytów, obnażając swoją totalitarną naturę poprzez milczące potwierdzenie, że niezorganizowany, przypadkowy zamęt tworzony przez kryminalistów jest znacznie mniejszym zagrożeniem niż mężczyźni i kobiety, którzy wierzą, że są wolni i niezależni i tak też działają.
Wszystkie cytaty z eseju Jeffrey’a Snydera „Naród tchórzy”, którego tłumaczenie znajduje się na mojej stronie (nie ma już popularnej kopii w serwisie giwera.pl, niestety).