„Warto rozmawiać” to chyba jedyny program publicystyczny/polityczny, który lubię i w miarę możności oglądam regularnie. Głównie ze względu na tematykę i dobór dyskutantów – bez polityków z pierwszych stron gazet i z liczną reprezentacją środowisk, które są skrzętnie omijane w innych programach. Dzięki temu można popatrzeć na ciekawą konfrontację najmodniejszych i najgłośniejszych poglądów, które zazwyczaj nie trafiają na godnych przeciwników w innych programach, z poglądami, które w wielu wypadkach są mi znacznie bliższe. Szczególnie miło jest zobaczyć, jak miałka argumentacja towarzyszy wielu głośnym poglądom, gdy przeciwstawi się im rzeczowe i nokautujące argumenty.
Być może jasne polityczne zapatrywania prowadzącego są także elementem odróżniającym ten program od innych, w których prowadzący starają się uchodzić za obiektywnych i niezaangażowanych. Tu przynajmniej nikt nikogo nie oszukuje.
Dziś nad wyraz dobrze była prezentowana opcja liberalna, co bardzo mnie cieszy, gdyż zazwyczaj dyskusje gospodarcze w innych programach politycznych sprowadzają się do tego, kto ma lepszy plan zajęcia się naszymi pieniędzmi i użycia ich do rozwiązania jakiegoś bieżącego problemu naszego kraju. Miło usłyszeć coś miłego dla ucha od czasu do czasu w państwowej telewizji. Znacznie to lepsze od programów politycznych, gdzie całe spektrum uczestników w zasadzie zgadza się w kwestii konieczności ingerencji państwa w gospodarkę (i inne dziedziny życia), a jedynie spierają się, czy ingerencji ma być dużo, czy bardzo dużo. Bo dla naszych polityków etatyzmu nigdy nie za wiele.