Jak łatwo zauważyć, w Polsce Che Guevara wciąż uważany jest za romantycznego bojownika o wolność i sprawiedliwość (wolność dla swoich i, oczywiście, sprawiedliwość "społeczną"), szczególnie wśród młodych ludzi. Młodzi przeważnie są niewyedukowani co do prawdziwej historii życia i działalności tego bandyty, ale czego wymagać po państwowych szkołach? No, a socjalizm i lewica trzymają się w kraju mocno i wciąż zatruwają umysły wielu ludzi. Być może poniższy tekst - tłumaczenie artykułu opublikowanego w serwisie LewRockwell.com - pozwoli choć trochę odbrązowić wizerunek Che. Niestety, jego opublikowanie nie pozwoli mi już wkleić w witrynę certyfikatu - 100% CHE-FREE - ale myśle, że warto się poświęcić.
Zauważyliście wielkie wejście Carlosa Santany na rozdanie Oskarów?
Cóż, sławny gitarzysta nie mógł się powstrzymać. Zatrzymał się przed fotografami, uśmiechnął się diabolicznie i rozpostarł poły marynarki. Ta-dam! A miał pod nią elegancko wyhaftowaną koszulkę z Che Guevarą. Twarz Carlosa, oświetlona fleszami, mówiła sama za siebie. „Jestem taki COOL!” – promieniowała – „Jestem taki TRENDY! Jestem taki BEZCZELNY! Jestem taki OSTRY! Jestem taki KUMATY!
Zakumaj to, Carlosie: w połowie lat 60-tych Fidel i twoja czarująca ikona z koszulki zakładali na Kubie obozy koncentracyjne dla, między innymi, „elementów anty-socjalistycznych” i „młodocianych przestępców”. Poza przedstawicielami cyganerii artystycznej i homoseksualistami, obozy te zapełniali „roqueros”, którzy w oczach Che i Fidela byli równie bezużyteczni, jak „młodociani przestępcy”.
„Roquero” – to nieszczęsny młodzian, który próbował na Kubie słuchać jankesko-imperialistycznej muzyki.
Comprende Carlos? Wiesz dokąd zmierzam Carlosie?
Tak panie Santana, szeroko się uśmiechałeś – ah, jak trendy! – jednocześnie prezentując symbol reżimu, który: SŁUCHANIE MUZYKI CARLOSA SANTANY CZYNIŁ PRZESTĘPSTWEM! – Ty KRETYNIE!
Co prawda nie stałeś się sławny aż do czasu festiwalu w Woodstock w 1969 roku, gdy Che był już solidnie leczony tym samym lekarstwem, które tak walecznie aplikował setkom związanych i zakneblowanych mężczyzn i chłopców, czasem nawet czternastoletnich. A to oznacza, że pierwsi więźniowie tych obozów prawdopodobnie byli winni haniebnej zbrodni słuchania Beatlesów, Stonesów, Kinksów i temu podobnych. Ale reżim, który Che pomagał budować, praktykował więzienie „roqueros” dużo dłużej niż do czasu, gdy ty zacząłeś święcić triumfy na listach przebojów.
Żeby nie było, że jedynie pośmiejemy się z twej głupoty, przekażę kilka myśli legendy kubańskiej muzyki, Paquito D’Rivera’y. Napisał ostatnio do ciebie list po hiszpańsku. Wyjaśniał, że „Moja znajomość angielskiego nie pozwoliłaby mi w pełni wyrazić mego oburzenia” za ten popis na gali oskarowej. Zdaje się, że pan D’Rivera miał krewnych wśród tych, których ikona z twojej koszuli więziła, torturowała i mordowała. Kończąc list pan D’Rivera życzy ci szczęścia w karierze. Mówi, że będziesz go potrzebować, biorąc pod uwagę, że niebawem zagrasz koncert w Miami.
Kubański dżentelmen o imieniu Pierre San Martin także był jednym z tych uwięzionych przez walecznego Che. Kilka lat temu wspominał ten horror w artykule opublikowanym w El Nuevo Herold.
Trzydziestu dwóch zostało zapakowanych do jednej celi. Szesnastu stało, gdy pozostała szesnastka próbowała spać na zimniej, brudnej podłodze. Robiliśmy to na zmiany. Naprawdę, to uważaliśmy się za szczęściarzy. Mimo wszystko, żyliśmy. Codziennie wyprowadzano tuziny przed pluton egzekucyjny. Salwy nie dawały spać. Czuliśmy, że każda minuta może być naszą ostatnią.
Pewnego ranka zaskoczył i obudził nas straszny dźwięk otwieranych zardzewiałych drzwi, a strażnicy Che wrzucili do celi nowego więźnia. Miał obitą i pokrytą krwią twarz. Wytrzeszczał jedynie oczy. To był chłopiec, nie mógł być starszy niż 12, no może 14 lat.
– Co takiego zrobiłeś? – zapytaliśmy z przerażeniem.
– Próbowałem bronić tatę – wykrztusił zakrwawiony chłopiec. – Próbowałem powstrzymać tych komunistycznych sk***synów, aby go nie zabijali. Ale i tak wysłali go przed pluton.
Wkrótce powróciły bandziory Che, otworzyły się zardzewiałe drzwi i wywlekli z celi mężnego chłopca. Wszyscy rzuciliśmy się do okna, które wychodziło na plac egzekucji. Nie mogliśmy uwierzyć, że go zamordują!
Wtedy dojrzeliśmy dumnie kroczącego pokrytym krwią placem egzekucyjnym, z rękami na biodrach, wyszczekującego rozkazy - walecznego Che Guevarę. Tu Che był w swoim żywiole. W bitwie był żałosny, niedojda epickich rozmiarów (szczegóły w książce „Fidel; Hollywood's Favorite Tyrant”). Ale w stosunku do nieuzbrojonych i krwawiących chłopców był ryczącym tygrysem.
– Na kolana ! – warknął Che na chłopca.
– ZABÓJCY! – krzyczeliśmy z naszego okna. – MORDERCY!! JAK MOŻECIE ZAMORDOWAĆ MAŁEGO CHŁOPCA!
– Powiedziałem: NA KOLANA! – znów szczeknął Che.
Chłopiec spojrzał rezolutnie na twarz Che.
– Jeśli masz zamiar mnie zabić – krzyknął – będziesz musiał to zrobić, gdy stoję. Mężczyźni umierają stojąc!
– TCHÓRZE! MORDERCY! SK***SYNY! – desperacko krzyczeli mężczyźni z celi. – ZOSTAWCIE GO! JAK MOŻECIE…?!
Wtedy zobaczyliśmy, że Che wyjmuje pistolet z kabury. Wydawało się, że to nie może się zdarzyć. Ale Che podniósł pistolet, przyłożył lufę do karku chłopca i strzelił. Kula niemalże oderwała chłopcu głowę.
– MORDERCY! ZABÓJCY – eksplodowaliśmy. Wpadliśmy w szał, histerię, waliliśmy w kraty.
Gdy morderstwo zostało zakończone, Che spojrzał na nas, podniósł pistolet i – bam, bam, bam - opróżnił magazynek w naszym kierunku. Kilku z nas odniosło rany od jego strzałów.
Ofiary morderstwa Che padały w blasku oporu i chwały. Przypomnijmy sobie więc, jak błagał Che, gdy sprawiedliwości stało się zadość i został osaczony w Boliwii. „Nie strzelajcie!” – skamlał – „Jestem Che! Jestem dla was więcej warty żywy niż martwy!”
Ta świnia, morderca i tchórz, ten zabójca dzieci, był gwiazdą na gali Oskarów.
Data publikacji oryginału: 2 kwietnia 2005
Humberto Fontova jest autorem świeżo opublikowanej książki „Fidel; Hollywood's Favorite Tyrant”