Kategorie
Libertarianizm

Oburzeni okupanci

Od pewnego czasu na świecie mamy do czynienia z protestami, które w USA przebiegają pod nazwą Occupy Wall Street (lub inne adresy, bo Wall Street jest tylko w NY), a w reszcie świata okazjonalnie jako ruch Oburzonych.

Wrogiem tych ruchów są: bankierzy, korporacje, bogaci, no i kapitalizm. Rozprawienie się po kolei z tymi wszystkimi bolączkami cywilizacji ma doprowadzić do nastania czasów powszechnej szczęśliwości, a jeśli to nie będzie możliwe, to przynajmniej sprawiedliwości społecznej. 99% ma rozprawić się z 1%.

Przeciwstawienie 99% jednemu procentowi to może i nośne hasło, ale kryteriów, według których możemy podzielić ludzi w takich proporcjach jest olbrzymia ilość i jeszcze nie jest to powodem, aby koniecznie trzeba było coś w tej sprawie robić. Najwyraźniej komuś potrzebna jest walka klas, więc trzeba było jakoś te klasy wyodrębnić. Jak jest cel, to znajdzie się sposób.

Bankierzy i korporacje to wdzięczny cel, ale naprawdę wdzięcznym celem jest sam kapitalizm, wcielenie wszelkiego zła. Tak, ten sam, który stoi socjalizmowi (czy raczej etatyzmowi) na drodze do opanowania całego świata. Na drodze do powszechnego dobrobytu i szczęśliwości, gdy wszyscy będą równi i będą stanowili pełne 100%.

Jak zauważył Jonathan Hoenig, uczestnicy tych protestów raczej nie należą do wojowników o wolność:

„Od ponad dwóch tygodni obozują przed Giełdą Chicagowską oraz innymi centrami finansowymi, waląc w bębny, wyszczekując swoja żądania, przeszkadzając w pracy ludziom w okolicznych biurach.

Kapitalizm, system, których ruch „Occupy Wall Street” tak gorączkowo pragnie pogrzebać, opiera się na dobrowolnym handlu, a nie na okupacji i groźbach. Kapitalizm nie traktuje ludzie jako ofiar na rzecz publicznego dobra, ale jako niezależne jednostki żyjące swoim życiem. Od maklera na deskach giełdy po dzieciaka sprzedającego lemoniadę, inwestorzy ci wiedzą, że jeśli chcesz czegoś od kogoś innego, to nie możesz domagać się tego poprzez okupację, musisz to coś kupić, tak jak inni muszą kupić coś od ciebie.

Taką sprawiedliwość protestujący chcą zniszczyć.”

Zadziwiające, że celem protestujących nie są politycy ani też państwo, które jest głównym sprawcą gospodarczych problemów. Ba, politycy są bardzo zadowoleni, że ostrze gniewu mas (oburzenia) zwrócone jest przeciwko bankom i korporacjom, a nie przeciwko nim. Wielu z nich zamierza sprytnie podpiąć się do te protesty i przy okazji upiec swoje polityczne gołąbki.

Państwo bywa celem ataków, ale tylko tam, gdzie próbuje wyślizgnąć się z niewdzięcznej roli, w której samo się postawiło, czyli zapewnianie powszechnej szczęśliwości. Oburzeni są głównie oburzeni na to, że państwo opiekuńcze nie przykłada się należycie do rabowania ich samych, aby ich następnie uszczęśliwić rozdając im rozmaite zasiłki, pomoce i przywileje. Gdy próbuje opóźnić nieuchronne, czyli swoje bankructwo oraz upadek idei państwa opiekuńczego. Z pustego, to i Salomon nie naleje – to stare przysłowie nie straciło na prawdziwości nawet w czasach nowoczesnego socjalizmu.

O tym, że protestujący obrali sobie zły cel znakomicie mówi Stefan Molyneux (ten koleś jest niesamowity):

Lew Rockwell także zauważa, że jeśli musimy znaleźć 1% pasożytów, którzy żerują na pozostałych 99%, to znacznie lepsi kandydaci znajdują się wśród tych, którzy naprawdę żyją kosztem wszystkich innych, ale nie na mocy prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej, czy nawet finansowej, ale poprzez stosowanie przemocy i ograbianie tych 99%.

Nie od rzeczy jest też zauważyć, że protest ten nie wynika z jakiejś niesamowitej biedy. Protestujący bez problemu raportują wydarzenia ze swoich lśniących smartfonów, wytworów znienawidzonych korporacji i kapitalizmu. Po protestach wracają do klimatyzowanych domów samochodami, biorą ciepły prysznic w własnych łazienkach, a po drodze wpadają na posiłek do nowoczesnych korporacyjnych restauracji i wymieniają się uwagami nad kawą ze Starbucks. Nowoczesne życie ich na tyle rozleniwiło, że zupełnie stracili pojęcie co to naprawdę znaczy głód, bieda i niedostatek. Być może i na to znalazłaby się recepta: