Kategorie
Libertarianizm

Ja już się zrzucam

Poseł PIS, Wiesław Janczyk, zaproponował, aby utworzyć specjalne konto bankowe, na które Polacy mogliby wpłacać pieniądze na spłatę długu. Aby mieli mniejszy dyskomfort patrząc na zegar długu, który nam (i bardzo dobrze) zafundował Balcerowicz, teraz najwyraźniej naznaczony do roli krytyka przecież mu zupełnie nieobcej metody rządzenia gospodarką.

Poseł PIS najwyraźniej zapomniał, że bardzo wielu z nas już zna doskonale numery stosownych kont, na które karnie co miesiąc wpłaca pieniądze, z których przecież ten dług jest spłacany. Są to konta właściwych nam Urzędów Skarbowych. Staramy się jak możemy, ale rządy kolejne (niezależnie od ich politycznego oblicza) zadłużają nas szybciej niż jesteśmy w stanie dostarczać im kasę. Panowie, litości, przecież tak się staramy!

Poseł pomysłodawca chce, abyśmy zabezpieczyli się przed przekroczeniem progu, który pozbawi nas unijnych dotacji, od „których zależy domowy budżet wielu Polaków”. Nie obracam się w kręgach, w których ktoś otrzymuje dotacje do budżetu domowego z Unii, ale poseł Janczyk najwyraźniej ma innych znajomych, bardziej zaradnych w życiu na cudzy koszt. Swoją drogą, bardzo to ciekawa koncepcja, aby wpłacać pieniądze do jakiegoś obcego wora w nadziei, że z innego obcego wora coś nam ktoś da. To nie prościej zatrzymać sobie pieniądze i je po prostu mieć? No, nie wymagajmy jednak elementarnej logiki od posła na Sejm RP. Nie takie potrzebne są do rządzenia nami kwalifikacje. Najwyraźniej.

Owszem, ja jestem bardzo zatroskany o stan finansów państwa i stan ten powoduje u mnie dyskomfort, nawet spory. Nie dlatego jednak, że stan finansów jest zły, ale dlatego, że jestem zmuszony do spłacania (poprzez znane mi doskonale konta US) długów, których nie zaciągałem. I jedyną metodą poprawienia mojego samopoczucia jest zmniejszenie tych danin, a najlepiej zupełna ich likwidacje. A o długi niech się martwią ci, którzy pożyczali – jedni i drudzy – dający i biorący. Tak byłoby słusznie i sprawiedliwe. Wywieźć jednych i drugich na jakąś wyspę, np. na Madagaskar, i niech tam sobie wyjaśnią swoje sprawy. Bo nas zupełnie nie powinno to obchodzić.