Kategorie
Libertarianizm

Broń palna nie zniknie

Przeciwnicy powszechnego dostępu do broni palnej mają różne motywacje. Czasem wyrachowanie – bo należą do uprzywilejowanej czy rządzącej kasty i nie chcą, aby ktoś kiedyś mógł zagrozić ich pozycji, czasem głupota – bo opierają swe poglądy na nachalnej propagandzie, czasem niewiedza – z powodu braku sensownej dyskusji, a bardzo często z powodu hoplofobii, czyli irracjonalnemu strachowi przed bronią palną i rzekomego wpływu jaki wywiera na posiadaczy.

Szczególnie ci ostatni, choć nie wyłącznie, prezentują pogląd, że problemowi przemocy właśnie winna jest broń palna, i gdyby w jakiś cudowny sposób znikła z powierzchni ziemi, to na całym świecie zapanowałaby natychmiast powszechna szczęśliwość. Choć wiedzą, że takie cudowne rozwiązanie nie jest możliwe, to jednak chcieliby, aby ktoś zlikwidował przyczynę ich fobii, czyli wyeliminował broń z naszego życia, a już na pewno z rąk prywatnych. Ludzi ci są przekonani, że można to skutecznie zrobić, a konkretnie może to zrobić rząd (najpewniej jednak w broń wyposażony). Dobry komentarz w tej kwestii przedstawił Oleg Volk, autor plakatów propagujących powszechny dostęp do broni, które można obejrzeć choćby na moich stronach. Pisze on:

Zbudowanie bronie palnej jest proste. Typowa broń to rura lub pudełko wypełnione substancją napędową (proch, gaz, mieszanka paliwo-powietrzna, czy coś podobnego) z jednej strony i pociskiem z drugiej (kula, puszka po napoju wypełniona cementem, strzała w sabocie, czy coś podobnego). Zamknięcie jednego wylotu jest opcjonalne, granatniki nie mają zamkniętych końców. Przyrządy celownicze także są opcjonalne, wiele broni palnych, szczególnie wielolufowych jest ich pozbawionych. Nawet bezpieczeństwo operatora nie ma znaczenia, jeśli możliwe jest zdalne odpalenie: kierunkowe miny – amerykańska Claymore czy rosyjska MON to w zasadzie wybuchowe bezlufowe strzelby śrutowe. Średniowieczni rzemieślnicy byli w stanie budować działa zdolne do burzenia kamiennych wież. Rusznikarze z epoki wczesnego Renesansu używając prymitywnych narzędzi produkowali strzelby zdolne powalić opancerzonego rycerza z 200 metrów.

[…]

Ci, którzy sprzeciwiają się dostępowi do broni, odmawiają swoim rodakom wyobraźni czy umiejętności myśląc, że człowiek 21 wieku nie będzie zdolny wyprodukować broni zaprojektowanej w 20 wieku.

Polacy podczas niemieckiej okupacji byli w stanie kopiować brytyjskie pistolety maszynowe STEN. Czy przeciwnicy dostępu do broni sugerowaliby wprowadzenie takiego poziomu represji i nadzoru, jaki sprawowali wtedy naziści, aby powstrzymać ludzie przed próbowaniem tego obecnie?

Patrząc na STENa, najtrudniejsze do poprawnego wykonanie jest gwintowana lufa i magazynek. Magazynek można zrobić z metalu, plastiku, a nawet drewna. Gwintowaną lufę można zrobić w domu, co robi współcześnie wielu ludzi. Załóżmy jednak, że nawet podstawowe narzędzia mechaniczne nie będą dostępne.

Dostatecznie gruba rura, wytrzymująca odpowiednie ciśnienie może być użyte jako lufa. Stalowe okładziny owinięte plastikiem, aluminium lub drewnem pozwolą zmniejszyć ciężar czy zastąpić niedostępne rury. Gwintowana lufa nie jest konieczna do zapewnienia stabilności pocisków, czego przykładem są czoki w strzelbach gładkolufowych. Gwintowanie generalnie nie jest niezbędne w celu stabilizacji, biorąc pod uwagę powszechny dostęp plastiku czy drewna do wyrobu sabotów pozwalających na wystrzeliwane pocisków typu strzała z luf gładkich. Efektem ubocznym stosowania takich środków jest zwiększona penetracja takich przedmiotów jak kamizelki kuloodporne czy karoserie samochodów.

Ale załóżmy, że nie będzie wymyślnych pocisków. Załóżmy jedynie, że mamy 2 rurki, jakieś metalowe blachy (stal, aluminium, brąz – wszystko się nada) lub plastik, 3 sprężyny (magazynek, zamek i spust) i… to wszystko. Czwarta sprężyna, wyrzutnika, jest zbędna dla broni z zamkiem swobodnym, szczególnie z otworem wyrzutnika z dołu. Wystarczy spojrzeć na ten inspirowany STENem projekt i wyobrazić go sobie bez osłony lufy, ze wydłużoną komorą zamkową zakończoną kolbą (co obniżyłoby szybkostrzelność), z niegwintowaną rurą jako lufą. Komora nabojowa mogłaby być wzmocniona większą rurą, aby lepiej wytrzymywać ciśnienie gazów. Można by używać dowolnej amunicji do strzelb: śrutowej czy pociskowej. Przyrządy celownicze opcjonalne, coś na końcu lufy, czy wskaźnik laserowy przylepiony taśmą.

Taki produkt końcowy będzie strzelał w pełni automatycznie, ale na tyle powoli, by były możliwe strzały pojedyncze. Przy słabo dopasowanych elementach gazy będą uciekać w kierunku przeciwnym do obsługującego, i generalnie broń będzie skuteczna na dystans 15-20 metrów, może 50 metrów przy amunicji z pociskami. Czy będzie to skuteczna broń defensywna? Raczej nie. Będzie ciężka, nieporęczna i raczej powolna w obsłudze. Czy będzie to dobra broń ofensywna w walce z funkcjonariuszami państwa? Być może, ale oddziały militarne i paramilitarne często używają opancerzenia i mają jakieś przeszkolenie, więc próba ataku na policjanta czy żołnierza, aby zdobyć jego broń będzie raczej niebezpiecznym przedsięwzięciem. No, ale takie ryzyko nie zniechęciło partyzantów na Filipinach do walki z oddziałami Hiszpanów, Amerykanów i Japończyków używając nawet gorszej broni, choć odkupili to ciężkimi stratami. Ale gdy im się powiodło, zyskiwali od pokonanych znacznie lepszą broń.

Do jakiego więc celu byłaby to broń idealna? Czy nie przychodzi na myśl likwidacja polityka, który postuluje likwidację dostępu do broni? Koniec końców, nie wielu polityków czy szefów agencji rządowych posiada efektywną ochronę, ani też poruszają się w stale kuloodpornych kamizelkach i hełmach. Tak jak improwizowane ładunki wybuchowe robią karierę w odległych częściach świata, tak improwizowana broń palna może być narzędziem w rękach sił oporu.

Czy można więc zakazać broni palnej w tak efektywny sposób, że nie będzie możliwości wyprodukowania jej przez odpowiednio zmotywowanych ludzi? Tak. Będzie to wymagało całkowitego zniszczenia przemysłu, likwidacji wszystkich, którzy maja pojęcia o broni i podobnych maszynach (np. silnik to nic innego jak broń palna, gdzie pocisk zastąpiono tłokiem), oraz ciągłej eliminacji wszystkich nowych wynalazców. Podążenie taką ścieżką nie wydaje się zbyt praktyczne i mam nadzieję, że wszyscy, którzy forsują jeszcze większe ograniczenia w dostępnie do broni, przemyślą sobie, czy w ogóle tego chcieliby.

No właśnie. Broń palna to tylko narzędzie, które może, jak każde narzędzie, zostać użyte w celu dobrym albo niecnym. To jest stalowa rura wypełniona materiałami, która można zdobyć przy odrobinie determinacji i która to rura nie posiada ani własnej woli (wbrew polskiemu przysłowiu, że raz do roku broń sama strzela), ani też nie może przejąć kontroli na umysłem posiadacza, aby w dogodnym momencie przemienić go w krwiożerczą i żądną mordu bestię.

Świat wolny od broni, a tym samym, w jakiś cudowny sposób wolny od przemocy, to mrzonka, która nie spełni się niezależnie jak mocno w to uwierzymy i jakie prawne środku zaangażujemy w jej realizację. Broń palna po prostu nie zniknie. Ci, którzy popierają rolę państwa w rozbrajaniu obywateli zadają się zapominać, że jedynym sposobem, aby państwo nas wszystkich rozbroiło, jest przyłożenie nam do głowy pistoletu i wymuszenie w ten sposób posłuszeństwa.

Jak już będziemy całkiem posłuszni, to państwo ochoczo zajmie się innymi naszymi problemami. Państwo rozwiązujące rozmaite problemy bardzo łatwo zapomina, kto był za, a kto był przeciw powszechnemu rozbrojeniu i bardzo skutecznie „pomaga” każdemu w trafieniu na „właściwą” drogę. Warto o tym pamiętać, szczególnie że to dość bliska nam, Polakom, historia i warto, aby się nie powtarzała.