Jeden z czytelników mojego bloga pozwolił sobie przepytać mnie na okoliczność moich poglądów nt. „własności” intelektualnej. Poniżej odrobinę przeredagowany i poszerzony fragment mojej odpowiedzi.
Okres ważności praw autorskich powinien zostać mocno skrócony (np. do 1-2 lat), ale praw autorskich całkowicie nie powinno się likwidować.
Okay, ja też być może zadowoliłbym się znacznym skróceniem okresu ochrony, ale tak naprawdę, czemu nie do 6 miesięcy? Albo do 4 lat? To jest podstawowy problem z utylitarnym uzasadnieniem potrzeby praw autorskich – jedna osoba uzna, że 2 lata to jest optimum, a inna, że 70 lat od śmierci autora to i tak za mało.
Ale tak naprawdę nie tutaj tkwi problem. Z normalną własnością jest tak, że „ogrodzenia tworzą dobrych sąsiadów”, czyli jasno widać, co jest czyje i kiedy następuje zamach na własność. Łatwo też pilnować przestrzegania tej własności. No i z normalnej własności zazwyczaj może cieszyć jedna osoba na raz, co jest głównym motywem zasady wykluczania nie-właścicieli z panowania nad czyjąś własnością. Z „własnością” intelektualną jest inaczej.
Naprawdę niedługo każdy efekt ludzkiej działalności intelektualnej, czy przedmiot praw autorskich, zostanie zakodowany w postaci cyfrowej, czyli ciągu bitów. A te mają taką własność, że się doskonale i prawie bez dodatkowych kosztów mnożą, czyli występują w nieskończonej obfitości. I teraz pytanie – jak „ogrodzić” coś, co jest nieskończone? Jak skontrolować każdą kopię jakiejś idei? Jak łatwo stwierdzić, że jest przechowywana, przesyłania i użytkowania zgodnie z wolą „właściciela”?
Oczywiście mogę sobie wyobrazić system, który usiłuje sprawować całkowitą kontrolę na zapisaną cyfrowo „własnością” intelektualną. Ale nie chciałbym w nim żyć, bo byłby on gorszy od przerażających wizji przedstawianych w powieściach science-fiction. Świat totalnej kontroli cyfrowej informacji, w którym wszystkie urządzenia, które mogą taką informację przechowywać czy przetwarzać są także w pełni kontrolowane przez właścicieli „własności” intelektualnej. W którym nie my jesteśmy faktycznymi właścicielami tych materialnych przecież urządzeń, ale twórcy wspierani przez państwo (a właściwie międzynarodowe korporacje i kartele medialne, bo to oni są zazwyczaj stroną w tym sporze, a nie jacyś twórcy).
Przesada? Nie, to już się dzieje. Już mamy na rynku mnóstwo urządzeń, których działanie jest w pełni kontrolowane albo przez ich producentów albo kartele medialne – konsole do gier, odtwarzacza MP3, odtwarzacze DVD. Stosowna legislacja pozbawia właściciela możliwości obchodzenia mechanizmów kontroli, a aparat państwowy pilnuje, aby „prawo” było przestrzegane. Policja chodzi po domach w poszukiwaniu „pirackich” programów, filmów i muzyki – jeszcze nie wsadza do więzień, ale i tak wyrok za piractwo to wyrok. Producenci nowatorskich urządzeń boją się wypuszczać je na rynek, aby nie ściągnąć na siebie gniewu karteli – zamiast postępu mamy technologiczne hamowanie.
Chciałbym, aby zwolennicy utrzymania, a nawet rozszerzenia obecnego reżimu praw autorskich przedstawili jakąś naprawdę wiarygodną wizję, jak zamierzają egzekwować swoje prawo „własności” w nieodległej przyszłości? Niech zdradzą, jak zamierzają przeglądać nam na dyski komputerów, jak będą kontrolować transmisję danych w internecie, jak będą karać tych wszystkich, którzy będą próbować nie dać się zamknąć w przygotowywanej dla nich klatce reżimu. Niech zdradzą nam swoje plany na wyjęcie spod prawa narzędzi do szyfrowania i zapewnienia anonimowości w sieci. Niech powiedzą, jak będą kontrolować działanie urządzeń elektronicznych, w tym komputera PC, abyśmy nie gwałcili ich „własności”. Niech powiedzą jasno, że nie interesuje ich dozwolony użytek osobisty. Niech przejrzyście zarysują wizję, w której oni sprawiają kompletną kontrolę. Chcę, aby wszyscy ją zobaczyli, bo jest naprawdę przerażająca. Gdyż to jest jedyna logiczna konsekwencja konceptu „własności” intelektualnej w świecie cyfrowej informacji.
Ja nie chcę, aby świat poszedł w tym kierunku. Szerzę propagandę, aby ludzie mieli świadomość tego, co się już dzieje. No i mam nadzieję, że jednak technologia wygra ten wyścig, bo postęp w tej dziedzinie jest niesłychany, a policja i legislatorzy to jednak organizmy państwowe, a więc bardzo niewydolne. Choć zawsze mają w zanadrzu dzieci – które trzeba chronić przez złym dotykiem i pornografią. Kiedyś bronili systemu, teraz dzieci. Efekt zawsze ten sam – mniej wolności.