Kategorie
Ogólne

Edukacja seksualna

Ponieważ to aktualny temat ostatnich dni, ja także coś skrobnę. Po pierwsze, jak sobie ludzkość dawała radę bez edukacji seksualnej? Co się takiego znaczącego w rozwoju cywilizacji wydarzy, że edykacja seksualna w szkołach jest do tego niezbędna? Czy naprawdę nie ma innych, ważniejszych spraw? Te pytania zostawię bez odpowiedzi, gdyż każdy rozsądnie myślący człowiek je zna.

Gdy tylko słyszę temat „edukacja seksualna”, natychmiast przychodzi mi myśl jeden ze skeczy Monthy Pythona z filmu „Sens życia”. Mamy tam świetny przykład tego, o co chyba chodzi niektórym zwolennikom takiej edukacji. Jeśli z tego głupiego pomysłu nie potrafi wyleczyć ich ten skecz, to nie wyleczy ich nic.

Z radia (Radiostacji) dowiedziałem się, że istnieje w kraju „problem” ciąż u mocno nieletnich, nawet 12-latek. Według radia, problem ten dotyczy 300 dziewcząt rocznie! Kurcze, co za skala problemu! Trzeba coś z tym zrobić! Koniecznie! Natychmiast! Urzędowo! Oczywiście, jako źródło problemu podano brak odpowiedniej edukacji seksualnej (za mało godzin w szkołach). Ciekawi mnie, czy zwiększenie ilości godzin owego przedmiotu wpłynie na skalę tego zjawiska? I jak – zmiejszy go, czy może zwiększy? I czy istnieje w ogóle taki związek?

No i najwyraźniej w obecnych czasach ciąża urasta do rangi problemu, z którym państwo musi walczyć. Z jednej strony ciąże są niedobre (uświadamiać i rozdawać antykoncepcję), z drugiej niedobry jest mały przyrost naturalny (no i trzeba fundować „becikowe”). A w obu przypadkach musi to czynić wszechobecne państwo.