Tak, World of Warcraft, wielki rozrywkowy przebój (ponad 4 miliony graczy), to, oprócz niezłej gry, kupa spyware’u. Część gry zwana „warden client” sprawdza, jakie to mamy uruchomione programy i porównuje je z pewnymi aplikacjami, które może uznać za „niewłaściwie”, o czym zaraportuje Blizzardowi. I dostaniemy bana. Albo mu zaraportuje coś innego, bo skoro oprogramowanie jest automatycznie aktualizowane, to dziś sprawdza na okoliczność niepożądanych programów, a jutro sprawdzi nam coś innego. Taki tajny współpracownik na naszym komputerze. I jeszcze za to płacimy (znaczy ja nie, bo nie dałem się wciągnąć w szpony tego systemu).
Oczywiście, wszystko w celu eliminacji hakerów. Tyle, że Blizzard „zapomniał” poinformować swoich klientów, że ich oprogramowanie dokonuje takich testów. Nie wszyscy są zachwyceni. „Musicie nam zaufać. Nie zbieramy żadnych danych osobistych.” – taka jest oficjalna linia firmy. Tak, a broń też powinni mieć tylko zaufani urzędnicy państwowi, jasne…